Przez ostatnie kilka lat zima jest porą roku dość kapryśną i coraz
częściej lubianą nawet przez motocyklistów. Pisząc „kapryśną” mam na
myśli temperatury oscylujące w okolicach zera, często i wyższe. Mamy,
więc czasami luksus ładnej pogody, dość suchych głównych dróg, brak
obaw przed zimnem – i decydujemy się na, chociaż krótkie „śmiganko”.
Wówczas dla niektórych pojęcie „zimowanie motocykla” może być lub jest
zupełnie obcym terminem.
Ale może warto zastanowić się, czy i naszym 2oo nie przydałaby się
chwila oddechu. Na pewno zima to najlepszy czas, kiedy możemy
gruntownie przejrzeć nas sprzęt, wyeliminować usterki, wymienić płyny,
czyli zrobić dokładnie to, co niestety zaniedbujemy w sezonie.Mamy
styczeń, pozwólmy zatem swojemu motocyklowi chociaż na ten
dwumiesięczny odpoczynek. Zadbajmy o niego, pamiętając o kilku ważnych
elementach, łączących różne patenty. Kilku porad dotyczących zimowania
motocykla udzielił nam Krzysztof Dorota z partnerującemu działowi
Technika, salonu Motocyklowego Suzuki “Wilmat” w Toruniu.
Po pierwsze – miejsce.
Garaż, najlepiej suchy i ciepły – raczej obowiązkowy. Mało kto w ogóle
w ciągu roku decyduje się na stawianie motocykla „pod chmurką”, ale
jeżeli tak jest, to zimą bez miejsca garażowego się nie obejdzie. W
pomieszczeniu motocykl najlepiej ustawić tak, by nie było potrzeby
przestawiania go co chwilę. Przed wstawieniem na te kilkanaście tygodni
– konieczne jest porządne umycie motocykla – samemu, jeżeli mamy ku
temu dobre warunki (można zaopatrzyć się w szampon do mycia) lub na
myjni bezdotykowej (pamiętając o wystudzeniu silnika i uważając na
elementy elektryczne) oraz bardzo dokładne osuszenie. Motocykl możemy
konserwować np. woskiem. Sprawdzają się preparaty do desek
rozdzielczych, w przypadku elementów chromowanych – odpowiednie
specyfiki (silikonowy spray, niektórzy wskazują też WD40). Przy okazji
pobytu na myjni lub stacji – od razu zatankujmy benzynę pod korek
(zapobiega to kondensowaniu się wody w baku i powstawaniu korozji).
Wymiana oleju.
Jest kilka szkół. Większość motocyklistów wymienia na świeży, zalecany
przez producenta, i wiosną ten problem mamy z głowy. Inni wolą wlać na
zimę olej z niższej, tańszej półki, może być i mineralny, byle świeży.
A na wiosnę i tak kolejna wymiana. Oczywiście aż wstyd przypominać, że
jak olej, to i filtr, w każdym z tych przypadków. A jak lepiej?
Wygodniej zmienić już na ten właściwy od razu. W zależności od ilości
przejechanych kilometrów zdarza się i tak, że olej zmienialiśmy na
przykład we wrześniu-październiku, można ewentualnie odłożyć tę
czynność do wiosny.
Spuszczać paliwo z gaźników czy nie?
Tu także są dwie szkoły. Ale – lepiej nie, nie ma takiej potrzeby. Do
komory pływakowej nie dostaje się przez ten czas powietrze razem z
brudem. Jeżeli jednak ktoś woli drugą opcję, to czynność ta jest dość
prosta – za pomocą śrub spustowych. Ważne, aby kranik nie był
uszkodzony, żeby nie przepuszczał paliwa.
Zaglądamy do filtra powietrza.
Wymiana niekoniecznie musi się wiązać z ilością przejechanych
kilometrów, bardziej istotny jest rodzaj drogi, którą najczęściej
jeździmy – szosa, szuter, piach. Tak więc stary filtr papierowy
wyrzucamy, w przypadku bawełnianych czy gąbkowych – czyścimy, pierzemy
i nasączamy olejem.
Motocykl mamy właściwie “porozbierany”, dobrze jest więc dokładnie się
przyjrzeć przy dobrym świetle, czy nie ma gdzieś pęknięć, ognisk
korozji, itp. Zaglądamy też pod bak, czy nie “poci się” pokrywa
zaworów.
Akumulator.
Kiedy już go wyciągniemy, to powinniśmy sobie do wiosny wybić z głowy
spontaniczne zimowe “latanie wkoło komina”. Sprawdzamy czy z
akumulatora nie cieknie elektrolit, jaki jest jego poziom, oczyszczamy
klemy i wstawiamy do ciepłego pomieszczenia. Pamiętamy o doładowywaniu
co jakiś czas (co 2 tygodnie po kilkadziesiąt minut zwykłym
prostownikiem), chyba że zaopatrzymy się w elektroniczną ładowarkę, do
której podłączamy akumulator i właściwie do wiosny możemy o nim
“zapomnieć”.
Warto wcześniej zaopatrzyć się w preparaty do czyszczenia złączek
elektrycznych, styki można też przemyć uniwersalnym zmywaczem. Potem
konserwujemy np. WD40 czy wazeliną. Przed zimowaniem nie zaszkodzi
posprawdzać także przewody zapłonowe, linki, sprawdzić płyn hamulcowy
(czy nie nadaje się do wymiany).
Czy zabezpieczać układ wydechowy?
Tak. Odrobina WD40 wpuszczona do wydechu nie zaszkodzi, a sam wydech
dobrze byłoby zwyczajnie czymś zatkać (guma, folia, korek, tkanina,
itp.)
Łańcuch i opony.
Czyszczenie łańcucha każdy powinien mieć w małym palcu. Róbmy to
regularnie co kilkaset kilometrów i oczywiście przed ostawieniem
motocykla na zimową przerwę. Sprawdza się nafta lub benzyna
ekstrakcyjna. Na zimę najlepiej przesmarować łańcuch olejem
przekładniowym. Nanosimy go zwykłą gąbką, jak wyschnie – polerujemy. I
teraz ważna i cenna uwaga – przy takich czynnościach zadbajmy o opony!
Nie stosujemy tu absolutnie żadnych środków konserwujących, nie
używajcie środków wybłyszczających opony samochodowe. Są dobre dla aut
lub na wystawy. Jeśli macie ochotę się poślizgać to na lodowisko.
Wracając do opon, usuwamy wszelkie zachlapania po różnych preparatach,
które powstały w trakcie czyszczenia i zabezpieczania motocykla. Opony
muszą być czyste i suche. Chemia to wróg twoich opon. Pamiętaj o tym.
Nie przecież, jak na gumę działa destrukcyjnie jakakolwiek chemia.
Prawidłowe ustawienie motocykla.
Jeżeli motocykl ma centralną podstawkę – redukujemy nieco ciśnienie
(1,0-1,5 atmosfery) i zostawiamy. Jeżeli tylko boczną – to przydadzą
się specjalne stojaki. Zresztą każdy szanujący się motocyklista (znaczy
– szanujący swój motocykl) powinien zaopatrzyć w nie swój garaż. A
jeżeli nie masz stojaka i nie planujesz zrobić sobie takiego prezentu –
dobrze jest co tydzień, dwa tygodnie przetoczyć motocykl o jedną
czwartą obrotu kół. Wówczas nie redukujemy ciśnienia. Takie
przetaczanie oraz “pobujanie” motocyklem zapobiegnie również
przyklejaniu się uszczelniaczy do lag i ich zniszczeniu w trakcie
gwałtownego ruchu przedniego zawieszenia.
A jeśli wybitnie nie masz czasu na powyższe czynności, albo nie
poradzisz sobie z przygotowaniem motocykla nawet do krótkiego zimowania
– możesz skorzystać z usług serwisów motocyklowych. Koszt 100-200 PLN
plus cena materiałów (płyn hamulcowy, olej, filtry, itp.) Wybór należy
do Ciebie.
Cóż i to byłoby na tyle. Na koniec przykrywamy motocykl pokrowcem,
prześcieradłem czy inną przewiewną tkaniną i ......byle do wiosny!:)
Podziękowania za pomoc dla chłopaków z salonu motocyklowego WILMAT z Torunia (
www.wilmat.pl)