nowodwor
Szlif...introdukcja
Dodano: 2008-03-19 00:00:00
Autor: Marcin Stuszewski



Witajcie, nazywam się Marcin Stuszewski i chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat bezpieczeństwa drogowego. Od 2002 roku jestem członkiem Automobilklubu Polski.  Pracuję jako instruktor w Akademii Jazdy Opel oraz Suzuki Moto Szkole. Posiadam uprawnia Instruktora Doskonalenia Techniki Jazdy Polskiego Związku Motorowego. Korzystając z uprzejmości portalu Motormax.pl, przedstawię serię artykułów, które być może okażą się przydatne w sytuacji zagrożenia na drodze.


Zaczynamy!

Statystyki skutków wypadków drogowych na naszych drogach są przerażające. Oswoiliśmy się z nimi i nie robią już na nas dużego wrażenia. W ciągu każdego weekendu ginie na drogach kilkadziesiąt osób. Nie ma z tego powodu żadnej żałoby narodowej, a większości z tych wypadków można było uniknąć. W kolejnych odsłonach poruszę tematy, które być może okażą się przydatne w sytuacji zagrożenia na drodze. Co robić i jak to robić, żeby bezpiecznie dojechać do celu.

Czemu wchodząc do garażu wybieramy 2 a nie 4 koła?
Chcemy poczuć się wolni, niezależni, czy tylko dotrzeć bez stania w korkach do pracy.
Wybieramy rozwiązanie zdecydowanie mniej bezpieczne, ale za to dużo przyjemniejsze, nie zawsze zdając sobie sprawę z realnego zagrożenia. W Wielkiej Brytanii, gdzie relacje motocyklista vs. kierowca samochodu są na zdecydowanie wyższym poziomie niż w Polsce, statystki pokazują, że kierowca 2oo jest ośmiokrotnie bardziej narażony na odniesienie obrażeń w wypadku. Natomiast ryzyko poniesienia śmierci jest trzydziestoparokrotnie większe.
Pomimo to kochamy jeździć motocyklem i lubimy to robić szybko. Przytoczyłem te statystki nie po to, by straszyć, tylko po to byśmy zdali sobie sprawę z tego, co robimy. Czy da się to jakoś zmienić? Czy można zwiększyć swoje bezpieczeństwo?

Z pamiętnika motocyklisty:
Po całym pracowitym dniu wreszcie udało mi się wyrwać na dwór. Wybiegam na parking Jest stoi i czeka na mnie. Już znalazłem kluczyk. Odpalam. Jeszcze tylko zasunąć kurtkę zapiać kask, rękawiczki i jazda. Wreszcie oderwę  się na chwilę od całego świata od wszystkich moich zmartwień. Ruszam. Odprowadzają mnie zazdrosne spojrzenia kolegów. Jestem na ulicy wreszcie tylko ja i moje moto, no i cały ruch uliczny którego zdaje się nie zauważać. Czuje się świetnie czuje jak wreszcie odpoczywam. Jadę do domu, szybki obiadek, prysznic kino i piwko ze znajomymi. Ta krótka podróż do domu jest dla mnie tak ważna pozwala się oderwać od całej szarej rzeczywistości. Zawsze żałuje że nie mieszkam gdzieś dalej ze to tylko 20 minut jazdy motocyklem. Jazda daje mi tak ogromną przyjemność. Przejechałem już połowę drogi. Ruch się troszkę zagęścił. Daje lewy kierunek wyprzedzam jadę 10 km/h szybciej niż puszki. Nie spieszę się za to delektuję jazdą. Nagle w mojej głowie krzyk rozpaczy „JAK TO?!„ Zielona taksówka którą właśnie wyprzedzałem wysunęła się w lewo. Uderzenie. Lot. W głowie pulsuje myśli „JAK TO??!!”,  „Dlaczego??!!” Moje ciało zostało rzucone na chodnik po drugiej stronie ulicy. W głowie kompletny mętlik. Wstaję. Wokół pełno ludzi. Krzyczę „Przecież on nie miał migacza!!”  Podbiega taksówkarz „Nic Ci nie jest?” nie czekając na odpowiedz „Widziałem Ciebie w lusterku!”.  Nie chce z nim gadać. Zbieram moto. Dekiel silnika pęknięty, olej cieknie. Ciężko mi się idzie. Wszystko mnie boli. Podbiega dzieciak daje mi nic nie przypominający kawałek plastiku mówiąc ze to moje. Nie czuję bólu. W głowie pulsują myśli  „co się stało?”, „Dlaczego?”, „Przecież  ja nic złego nie zrobiłem jechałem tylko 40”, „obiad, kino, znajomi” Po 15 minutach, gdy opadły emocje myślę już troszkę inaczej „Dobrze że jechałem tak wolno”, „Dobrze, że nic mi się nie stało”, „Jak wrócić do domu?”, „Ile będzie kosztowała naprawa?”,  „Kierownica, owiewka, dekiel silnika wszystko zniszczone to będzie ponad tysiak” Ja naprawdę jechałem tylko 40? Jak to możliwe, że są takie straty? No tak to asfalt zrobił takie spustoszenie”. „Nowe spodnie przetarte, kurtka też, za to mi nikt kasy nie zwróci-  znowu ponad tysiak” Jak to dobrze. że nic mi się nie stało. Że upadłem tylko na chodnik, że ludzie się rozstąpili i nikomu nic nie zrobiłem. A gdybym uderzył w słup to pisali by o mnie w gazetach ? A jak bym miał więcej szczęścia i zamiast słupa zahaczył bym o krawężnik pewnie miednica by pękła. Jak to dobrze że miałem tyle szczęścia i upadłem na płaski twardy chodnik. Muszę z tego zdarzenia wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Każdy siadający na motocykl liczy się z ryzykiem przewrotki. Motocykle są tak skonstruowane, że zdarza się im przewracać choćby w garażu. Szlifem będziemy nazywać stan, w którym koła motocykla straciły kontakt z nawierzchnią, a motocykl dalej się porusza. Dlaczego akurat nazwa szlif? Dlatego, że wszystkie elementy, którymi nasz sprzęcik będzie dotykać do podłoża, będą pięknie szlifowane przez asfalt.

Jak my motocykliści się zabezpieczamy ?
Kupujemy dobre ciuchy ze świetnymi protektorami: każdy wie, że kask to podstawa, buty, rękawiczki, kurtka, spodnie. Ale, to wszystko zabezpiecza nas tylko częściowo. Nie mamy na sobie przecież  metalowej zbroi z XV wieku, która, nie łudźmy się, nie dawała pełnej ochrony. Nawet najlepsze ciuszki nie obronią naszego ciała przed zderzeniem ze słupem, śmietnikiem czy krawężnikiem. Wywrotkę na trylince będziemy długo pamiętać pomimo najlepszych ochraniaczy. Szlif często sprawia, że nasz strój nie wygląda już tak pięknie, a często nie nadaje się już do niczego więcej. Na wyścigach Grand Prix często widzimy, że panowie podróżują na tyłku sto na godzinę, wstają i wydają się niewzruszeni. Tam gdzie oni się ślizgają nie ma krawężników, latarni, ruchu miejskiego jest za to szereg zabezpieczeń.
Warto  pamiętać, że dobre ciuchy to nie wszystko. Potrzebne są jeszcze umiejętności.
Zanim dojdziemy do omówienia tego etapu naszego wirtualnego kursu, trochę uwag i wolnych spostrzeżeń.

Motocyklowe zdarzenia drogowe możemy podzielić na dwie kategorie – z udziałem pojazdów trzecich i bez.
Czy spotkanie z samochodem jest nie do uniknięcia? Tak? Nie? Być może?
Najczęstszymi przypadkami są zajechanie drogi przez samochód skręcający w lewo lub włączający się do ruchu. Niektórzy uważają, że zawsze jest to pan w kapeluszu lub niebieski fiat, reguły te jednak nie są poparte żadnymi badaniami. Jak się przed tym bronić? Przede wszystkim profilaktyka, to znaczy zwrócenie szczególnej uwagi na samochody mogące dla nas stanowić zagrożenie. Nie chodzi mi o auto kierowane przez pana w kapeluszu tylko o każdy samochód znajdujący się w obrębie skrzyżowania. Samochodziarze nie boją się stłuczki. Dla nas jednośladowców pojęcie stłuczki nie istnieje, bo zawsze nasze ciało bierze bezpośredni udział w spotkaniu z uderzanym przedmiotem. Statystki mówią, że nasza koncentracja (bez względu na prowadzony pojazd) spada zdecydowanie w znajomych miejscach. Wypadki zdarzają się często blisko miejsca zamieszkani lub pracy. Na trasie, którą doskonale znamy. I to właśnie powód, dla którego bagatelizujemy zagrożenia. Brytyjczycy prowadzili dużą kampanie właśnie przeciwko zdarzeniom tego typu - zobaczcie filmik.

Druga kategoria to zdarzenia, w których sami jesteśmy sobie winni. Najczęstsze to opuszczenie zakrętu i nieprawidłowe użycie hamulców. Problemy w zakręcie w większości przypadków powoduje zbyt małe „złożenie się”, a nie wjechanie w zakręt ze zbyt dużą prędkością. Wynika to z naszego strachu, boimy się mocniej pochylić, paraliżuje nas bo jedziemy już „tak szybko”.  Wydaje nam się, że motocykl jest nie skręcającą kłodą i nic się już nie da zrobić. Złudzenie to powoduje nasz strach -  to on odbiera całą mobilność i zwinność naszej maszynki. A winkle to przecież to co motocykle sportowe czy turystyczne lubią najbardziej. Pamiętajmy o tym.

Każdy wie, że użycie przedniego hamulca szczególnie przy skręconym przednim kole łączy się z podnoszeniem motocykla z ziemi. Większość przeżyła to empirycznie. Zdarzyło się to na pierwszej, może drugiej godzinie naszego kontaktu z motocyklem. Kiedy jeszcze nic na ten temat nie wiedzieliśmy. Nauczyliśmy się od razu, czasem nawet boleśnie, żeby tego nie robić. Mi zdarzyło się to gdy miałem 15 lat i przymierzałem się do mojego pierwszego motocykla. Położyłem go ojcu prosto pod nogi. Ale mi było głupio.

Ten pierwszy kontakt z blokadą przedniego koła nie zagraża nam tak bardzo jak wszystkie następne, bo dzieje się przy bardzo małych prędkościach. Dużo bardziej niebezpieczne jest nieodpowiednie dozowanie siły hamowania w każdej następnej motogodzinie, gdy zaczynamy jeździć z dużo większymi prędkościami. W minionym sezonie widziałem 5 takich zdarzeń, w których motocyklista położył motocykl blokując przednie koło. Jedno z tych zdarzeń wspominam szczególnie. Atrakcyjną motocyklistkę zaskoczyło czerwone światło  i położyła motocykl. Była z pasażerką. Nie jechały szybko. Odległość do sygnalizatora była wystarczająca do spokojnego zatrzymania motocykla. Niestety kierowcy puściły nerwy i zacisnął hamulce od razu z całej siły. Dziewczyny na szczęście nie odniosły obrażeń fizycznych za to poważne straty moralne. Obie uznały, że wielkim błędem było użycie przedniego hamulca. Nic bardziej mylnego. Nikt dla ozdoby nie montowałby dwóch tarcz hamulcowych w przednim kole. Trzeba nauczyć się dozować odpowiednio ich ogromną siłę hamowania, tak by skrócić drogę hamowania, a nie wydłużyć podróż . Wielokrotnie słyszy się, że ktoś położył motocykl by się ratować, bo nie miał innego wyboru. Mówimy tak, gdy nie możemy powiedzieć kumplom „tak się wystraszyłem, że od razu zacisnąłem mocno klamkę hamulca zanim jeszcze wiedziałem czy hamować czy omijać”. Czy zdarzenia tego typu są do uniknięcia? W kolejnych artykułach będę starał się Wam podpowiedzieć jak uniknąć różnych niebezpiecznych sytuacji na drodze.

Na koniec chciałbym, abyście wrócili myślami do czasu nauki jazdy. Pamiętacie tzw. „kurs na prawo jazdy”? Bez żartów, nie pokazuje niczego, co może się przydać na drodze. Wiemy, że uczyć się trzeba jeżdżąc, ale na drodze nie możemy sobie pozwolić na eksperymenty. Każdy błąd może nas kosztować życie, zdrowie, a przynajmniej nowy motocykl. W sytuacji zagrożenia działają odruchy, prawidłowe ratują życie, a złe wręcz odwrotnie. Dlatego trzeba sobie wykształcić te właściwe. Możliwość taką dają szkolenia i treningi na motodromach. Czyli miejscach, gdzie w bezpiecznych warunkach można symulować niebezpieczne sytuacje drogowe i przećwiczyć właściwe zachowanie. Znajdziecie bogatą ofertę szkoleń motocyklowych. Przeciętny koszt takiego szkolenia wynosi kilkaset złotych. Cena może wydawać się  dość wysoka, ale jeśli spojrzymy na nią przez pryzmat szlifu – kierownica, owiewka lusterka, dekiel silnika, ŻYCIE to okazuje się bardzo niska.

Przysłowie mówi „mądry Polak po szkodzie” – bądźmy więc mądrzy przed szkodą. Pamiętając, że godziny spędzone na motodromach w kategorii bezpieczeństwa są punktowane znacznie wyżej niż kilometry przejechane na drodze. Zainwestujcie w szkolenie. W kolejnych odsłonach będę Wam pokazywał jak jeździć bezpiecznie i jak w całości dojeżdżać do domu. Opowiem Wam również jak wybierać i na co zwrócić uwagę dokonując wyboru szkoły doskonalenia jazdy. Na dzisiaj już koniec. Zapraszam Was do kolejnego felietonu.

www.akademiajazdy.com/motocykle.htm

Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka