nowodwor
Red Bull Romaniacs 2010 - relacja Ani z deszczowej Sybini
Dodano: 2010-08-01 16:47:55
Autor: Ania Główniak - Lipa


Na tegoroczną edycję Red Bull Romaniacs – legendarnego rajdu enduro - wybieraliśmy się szczególnie chętnie, ponieważ w wielonarodowym gronie zawodników miało pojawić się trzech Polaków. To dla nas spore wydarzenie, bo tej pory nie wystartował w tych zawodach żaden motocyklista w biało czerwonych barwach. 


Tym razem pojawić się miał Tadeusz Błażusiak, o którym wspomnę tylko, że niedawno po raz czwarty z rzędu wygrał inne zawody enduro - Erzbergrodeo Hare Scramble i głównie z tego w Polsce słynie. Spodziewaliśmy się, że i tu Taddy odniesie zwycięstwo.  Pozostali Polacy to Maciej Świnarski i Mirosław Kolerski, znani dotychczas z motocyklowych wypraw na Syberię czy do Afryki Południowej.

Impreza rozpoczęła się 26 czerwca w Sybinie. W ramach prologu  zawodnicy mieli do pokonania specjalnie na tą okazję stworzony tor przeszkód: pryzmy usypane z dużych kamieni, coś w rodzaju basenu z pociętymi pniakami, klasyczne na takich imprezach opony, a nawet dwa wraki samochodów tworzące hopkę.  Padający od rana deszcz sprawił, że przeszkody te stały się bardzo śliskie i przysporzyły zawodnikom wiele trudności.  Problemy mieli nawet ci najlepsi ze ścisłej czołówki. Nieco słabsi usiłowali po prostu przeprowadzić motocykle przez przeszkody, ale nawet to wymagało dużego wysiłku. Ostatecznie, po dwóch wyścigach prolog zwyciężył Nowozelandczyk Chris Birch, drugi był Graham Jarvis, a nasz faworyt Tadek – trzeci.

Następnego dnia rajd przeniósł się w otaczające Sybin góry. Całonocna ulewa sprawiła, że strome podjazdy i zjazdy były pokryte błotem i na tyle trudne do przejechania, że większość  zawodników nie ukończyła tego etapu. Trudności nie ominęły Tadeusza Błażusiaka. Na początku miał problemy nawigacyjne, a później, kiedy starał się nadrobić stracony czas, uderzył w drzewo uszkadzając sobie ramię. Z powodu tej kontuzji był zmuszony wycofać się z rajdu. Na szczęście, pomimo sporych trudności, nadal jechali Maciek i Mirek. Meta pierwszego offroadowego dnia znajdowała się na szczycie stromego i długiego podjazdu, którego nie udało się pokonać nawet zwycięzcy. Najszybciej (choć okrężną drogą) dotarł do niej Graham Jarvis, a za nim kolejno Chris Birch i Andreas Lettenbichler- zeszłoroczny zwycięzca tych zawodów.

W kolejnych dniach motocykliści ścigali się w górach, znajdujących się pomiędzy Sybirem, a miasteczkiem Petrosani, przy akompaniamencie wciąż nienajlepszej pogody. Na zakończenie rajd powrócił do Sybina. Organizatorzy mieli trudne zadanie ulokowania mety ostatniego etapu w miejscu wystarczająco widowiskowym, by dorównać Romaniacs`om z lat ubiegłych, kiedy to  zawodnicy finiszowali na dachu szpitala. W tym roku budowa szpitala chyba została ukończona, bo dmuchany „Red Bull-owy”  łuk triumfalny stanął w samym sercu sybińskiej starówki, tuż obok słynnego „mostu kłamców”, na szczycie stromych schodów.  W tej niesamowitej scenerii zwycięzcą zawodów został Chris Birch, a za nim kolejno na pudle stanęli Graham Jarvis i Andreas Lettenbichler. Dla nas natomiast moment historyczny nastąpił, gdy na mecie pojawił się Maciej Swinarski, który ukończył Red Bull Romaniacs jako pierwszy Polak w historii tej imprezy. Mam nadzieję, że w kolejnych edycjach naszych rodaków będzie jeszcze więcej i już trzymam kciuki za przyszłoroczne zwycięstwo Tadka.


GALERIA RED BULL ROMANIACS 2010


Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka