DAKAR 2010: 8. etap dla Lopeza. Polacy jadą szybko.
Dodano: 2010-01-11 00:23:27
Autor: Łukasz "MXracer"


W Copiapó "Chaleco” Lopez po raz drugi w tegorocznej edycji rajdu wygrał etap w Chile, wchodząc na tymczasowe podium Dakaru, na którym na drugie miejsce awansował Norweg Ullevalseter. Polacy cały czas odrabiają straty z pierwszych etapów.


Sytuacja na czele wyścigu zmieniła się po karze dla Marca Comy, która zdegradowała go aż na 24 miejsce. Cyril Despres mógł więc jechać spokojnie. Mimo to Despres musiał stawić czoła problemom nawigacyjnym i  z tylną felgą w jego KTM’ie. Stąd głównie dzisiejszy wynik – 5 miejsce etapowe. 8 etap wygrał, po raz drugi w tegorocznym rajdzie “Chaleco” Lopez, który jest najlepszą reklamą dla Aprili, na której jedzie. Trzecie miejsce zajął dzisiaj Norweg Pal-Anders Ullevalseter, który do prowadzącego w rajdzie Despresa traci 1 godzinę i 20 minut.

Dzień przerwy w Rajdzie Dakar nie zaszkodził zawodnikom ORLEN Team. Po raz kolejny Jakub Przygoński uplasował się w czołowej dziesiątce. Szybko jechali również Jacek Czachor i Marek Dąbrowski.

Cały etap liczył 568 km, a odcinek specjalny aż 472 km. Wiele kilometrów wiodło kamienistymi drogami, co było mordercze zwłaszcza dla motocyklistów. Pod koniec odcinka pojawiły się piaszczyste wydmy. Na niech najlepiej czuł się Jakub Przygoński, który finiszował ósmy i w klasyfikacji generalnej jest już 11. Dzisiejszy etap na 19. miejscu zakończył Jacek Czachor i jest 16. A Marek Dąbrowski był 32. i obecnie plasuje się na 40. pozycji.


Jakub Przygoński: - Znowu mieliśmy bardzo szybki odcinek. Walczę o pierwszą dziesiątkę, ale mam mocnych rywali. Po trochu odrabiam do nich straty. To był trudny etap, bo jechaliśmy po wielkich kamieniach. Jak w trialu. Niełatwo pokonuje się je na motocyklu, zwłaszcza ciężkim. Mój waży 180 kilogramów. Gdy się chce jechać bardzo szybko, robi się to niebezpieczne. Na koniec były wydmy, które lubię i to mi sprawiło sporo przyjemności. Bardzo wysokie. Nigdzie na świecie nie ma tak wysokich wydm, jak na Atacamie.

Marek Dąbrowski: - Cieszę się, że dojechałem do mety, bo jest to pechowe dla mnie miejsce. Kiedyś przyjechałem do Copiapo i na pętli wokół niego miałem najpoważniejszy w mojej karierze wypadek, więc cały czas bojaźliwie podchodzę do tych terenów. Zwłaszcza, że to są pierwsze poważne zawody po kontuzji, jeszcze w tym pechowym miejscu. Niemniej jednak jestem zadowolony. Choć organizator stara się, by ostatnie kilometry odcinków były bardzo trudne i rzeczywiście jest ciężko.

Jacek Czachor: - To był długi i trudny etap. Dwieście kilometrów jechało mi się dobrze. Potem wjechaliśmy w duże kamienie. Tam już nie dałem rady jechać tak szybko i trochę straciłem. Potem odżyłem, ale jestem cały obolały. Jestem na swojej pozycji i czekam na błędy rywali, żeby być w piętnastce na koniec. Na razie wyprzedzający mnie zawodnicy są lepsi, ale nie tracę dużo i cały czas jestem w grze. Teraz będą krótsze etapy, może będzie się lepiej jechać.


Krzysztof Jarmuż był dzisiaj 31, a w klasyfikacji generalnej zajmuje również 30 miejsce.


Nasz jedynak na quadzie jedzie bardzo dobrze. Rafał Sonik był dzisiaj na mecie piaty, 17 minut po zwycięzcy etapu Patronellim. Sonik w klasyfikacji generalnej jest czwarty, ale przez pecha na pierwszych odcinkach nie ma już raczej szans, żeby odrobić stratę do trzeciego w generalce Gonzalesa Corominasa i powtórzenia rewelacyjnego wyniku z ubiegłego roku.


WYNIKI ETAPU

Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka