6. Runda Motocrossowych Mistrzostw Świata, Katalonia - relacja
Autor: Łukasz "MXracer"
Szybki tor, sypka nawierzchnia i wspaniała, hiszpańska publiczność z naprawdę południowym temperamentem… Relacja z 6. już rundy tegorocznych Mistrzostw Świata – prosto z gorącej Katalonii.
Cała zabawa rozpoczęła się już tradycyjnie w samo południe. Promienie słońca w dużym stopniu w przyłączyły się do rywalizacji – niestety, nie były one po stronie zawodników. Straszny upał i rażące w oczy promienie utrudniały zmagania do samego końca. Jeśli z kolei chodzi o kibiców – to im pogoda z pewnością dopisała…
Klasa MX2 – bieg pierwszy:
Start GP Hiszpanii rozpoczęli „bojsi” z MX2 – jki. Nie ma co owijać w bawełnę. W żyłach tych chłopaków wręcz wre rywalizacja. Ale zbędne opisy odłóżmy na bok.
Zaczynając nieco od końca – po ponad 39. minutach rywalizację jako pierwszy zakończył… zwycięzca z Portugali – Rui Goncsalves, jeżdżący w barwach „pomarańczy”. To był bez wątpienia jego bieg – Rui zaprezentował się ze swojej najlepszej strony, z czego był z resztą bardzo zadowolony – podobnie jak cały zespół KTM. Jechał szybko i pewnie od samego początku, zgarniając przy okazji holeshota. Drugi na metę wjechał jego kolega, właściciel numeru 89 - Jeremy van Horebeek (KTM). Jego strata do zwycięzcy tego biegu wynosiła blisko 2s. Zaraz za Jeremym na mecie zapisał się rider zespołu Suzuki - Xavier Boog, dla którego był to jeden z lepszych biegów w tym sezonie. Na czwartej pozycji dojechał Davide Guarneri. Piąty był Frossard, a szósty Roczen.
Klasa MX2 – bieg drugi:
Ten bieg nie był już tak szczęśliwy dla Concsalvesa jak pierwszy…ale zacznijmy od samego początku. Bramki w dół i…Goncsalves na prowadzeniu! Tak, właśnie tak – Rui wystartował niczym wystrzelony z łuku. Swoją pozycję utrzymywał przez dziewięć okrążeń. Na dziesiątym doszło do „zamachu stanu”. Rui musiał oddać prowadzenie w ręce innego „kateemiarza”, mianowicie - Anthonego Boissiere. Warto tu dodać, że siedział on Ruiemu na „oponie” od samego startu – w końcu jednak Rui musiał mu ulec. Boissiere jechał naprawdę świetnie, co potwierdzają dalsze statystyki – od okrążenia 10. aż do 20. utrzymywał się na prowadzeniu. Nie mogło być inaczej – na metę wjechał jako pierwszy. Zaraz za nim usytuował się młodziutki Niemiec – Ken Roczen, rider teamu Suzuki. Trzecią lokatę obstawił Belg - Jeremy van Horebeek. Pierwszy za zwycięską trójką był Nicolas Aubin (Yamaha), zaraz przed…Ruim Concalvesem. Od momentu utraty prowadzenia było już tylko gorzej. W rezultacie Rui dojechał do mety na 5. miejscu. Za nim natomiast byli Frossard, Guarneri i Boog, który był ósmy.
Van Horebeek
“Jestem bardzo zaskoczony. Już w sobotę czułem się silny i szybki, ale nie myslałem, że będzie tak dobrze. Mam nadzieję, że teraz będę w stanie utrzymać formę i zebrać maksymalnie dużo punktów. Oczywiście nie wywieram na sobie ciśnienia. Dzisiaj poprosiłem KTM o korektę mocy w niskim zakresie obrotów, a same zmiany bardzo mi pomogły. Wielkie dzięki dla ekipy KTM.”
Klasa MX2 – bieg pierwszy - wyniki:
1. Rui Goncalves (KTM),
2. Jeremy van Horebeek (KTM),
3. Xavier Boog (Suzuki),
4. Davide Guarneri (Yamaha),
5. Steven Frossard (Kawasaki),
Klasa MX2 – bieg drugi – wyniki:
1. Anthony Boissiere (KTM),
2. Ken Roczen (Suzuki),
3. Jeremy van Horebeek (KTM),
4. Nicolas Aubin (Yamaha),
5. Rui Goncalves (KTM),
Klasa MX2 - GP Hiszpanii – wyniki końcowe:
1. Jeremy van Horebeek (KTM),
2. Rui Goncalves (KTM),
3. Anthony Boissiere (KTM),
4. Ken Roczen (Suzuki),
5. Xavier Boog (Suzuki),
Klasa MX2 – klasyfikacja generalna:
1. Gautier Paulin (Kawasaki), 171 pkt.
2. Marvin Musquin (Honda), 165 pkt.
3. Davide Guarneri (Yamaha), 147 pkt.
4. Rui Goncalves (KTM), 125 pkt.
5. Xavier Boog (Suzuki), 108 pkt.
Klasa MX1 – bieg pierwszy:
Bieg pierwszy w tej klasie został zdominowany przez Hiszpana, mianowicie Jonathana Barragana z zespołu KTM. Bez skrupułów możemy go nazwać królem tego biegu. Gdy bramki opadły Jonathan wystrzelił ze swojej jak z procy, podobnie z resztą jak Antonio Cairoli. Na pierwszym zakręcie to jednak Hiszpan okazał się szybszy, zgarniając tym samym holeshota. Nie miał on jednak czasu by się cieszyć, ponieważ za jego plecami tworzyła się już silna, „niebieska” opozycja, w której skład wchodzili jeźdźcy Yamahy – Cairoli, Coppins a później dołączył również Philippaerts. Zapowiadało się gorąco i to od samego początku. „Pomarańczowy byk” – określenia tego nie używam bez powodu… Tym razem Barragan wystąpił w żółto – pomarańczowym stroju z ogromnymi, byczymi rogami wyrastającymi na jego plecach, a dokładniej to z jego numeru startowego. Nie ma co ukrywać – w końcu kto by nie chciał wygrać podczas rodzinnego GP ;). Wróćmy jednak do eventu. Barragan od pierwszego, aż do ostatniego okrążenia utrzymywał się na prowadzeniu – z takim wynikiem przemknął też przez linię mety. Nie ukrywał swojej radości – szarża „na jednym” to tylko jeden z przejawów jego szczęścia. Niemal równocześnie na metę wkroczyli Clement Desalle (Honda) i David Philippaerts. Szczęście jednak dopisało temu pierwszemu i o ułamek sekundy był szybszy, dzięki czemu zapewnił sobie drugą pozycję. Joshua Coppins tym razem czwarty. A co z Cairolim? No właśnie – to nie był dla niego dobry wyścig… Parę minut po starcie zaliczył on glebę wraz z Billym Mackenzie. Trochę czasu minęło zanim jego Yamaha „powróciła” do życia. Zajście to zepchnęło go o parę oczek w dół tabeli. Pod koniec biegu, a dokładniej to na 3. minuty przed końcem Coppins zajeżdża mu drogę i Cairoli ponownie ląduje z „kaskiem” w ziemi. Ponownie też jego 450 – tka miała problemy z rozruchem – ale się udało i Antonio w okropnym humorze dojechał do mety na 8. pozycji – tuż za Maxim Naglem.
Klasa MX1 – bieg drugi:
Królem w tym biegu okazał się „włoski ogier” – Antonio Cairoli. Chłopak czuł się podle po pierwszym wyścigu, trzeba więc było sobie jakoś poprawić ten paskudny humor. A co jest najlepsze na poprawę humoru? Oczywiście wygrana! Jego droga ku „Victorii” była jednak długa i kręta… Po starcie najszybszy okazał się Coppins i to on zgarnął holeshota. Prowadzenie szybko przejął Barragan. Nie cieszył się nim jednakże długo. Już na drugim okrążeniu stracił prowadzenie i spadł na drugą pozycję. Jego miejsce szybko zajął bowiem Billy Mackenzie z Hondy. Do 10. okrążenia Billiemu szło naprawdę nieźle. Później musiał się poddać i prowadzenie przeszło w ręcę Maxiego Nagla z KTM. Nagl był bliski wygranej – naprawdę bliski. Zabrakło mu trochę szczęścia, ponieważ na ostatnim okrążeniu do walki i to na pełnym gazie włączył się Antonio Cairoli. Walka trwała do ostatnich metrów! Szybszy okazał się jednak Cairoli, a jego przewaga nad drugim Maxem wynosiła zaledwie niecałą sekundę!!! Trzeci na mecie znalazł się Philippaerts. Barragan tym razem poza pierwszą trójką – czwarta pozycja.
Jonathan Barragan (KTM):
“To wspaniałe uczucie wygrać na domowym torze, a wielki honor być pierwszym hiszpańskim kierowcą, który wygrał motocrossowe grand prix w Hiszpanii. Dzisiaj było sporo upadków. W drugim biegu nie uniknąłem go i ja przez co kilku zawodników mnie minęło. Gonitwę za nimi uniemożliwił mi ból barku. Dzisiaj na pewno nie było lekko. Bardzo gorąca pogoda dawała się we znaki, ale jestem do tego przyzwyczajony, więc nie było tragicznie. Cieszę się z wyniku i walczę dalej z Antonio o tytuł mistrza świata."
Klasa MX1 – bieg pierwszy – wyniki:
1. Jonathan Barragan (KTM),
2. Clement Desalle (Honda),
3. David Philippaerts (Yamaha),
4. Joshua Coppins (Yamaha),
5. David Vuillemin (Kawasaki),
Klasa MX1 – bieg drugi – wyniki:
1. Antonio Cairoli (Yamaha),
2. Maximilian Nagl (KTM),
3. David Philippaerts (Yamaha),
4. Jonathan Barragan (KTM),
5. Billy Mackenzie (Honda),
Klasa MX1 – GP Hiszpanii – wyniki końcowe:
1. Jonathan Barragan (KTM),
2. David Philippaerts (Yamaha),
3. Antonio Cairoli (Yamaha),
4. Max Nagl (KTM),
5. Clement Desalle (Honda)
Klasa MX1 – klasyfikacja generalna:
1. Antonio Cairoli (Yamaha), 231 pkt.
2. Jonathan Barragan (KTM), 195 pkt.
3. Ken de Dycker (Suzuki), 183 pkt.
4. Joshua Coppins (Yamaha), 175 pkt.
5. David Philippaerts (Yamaha), 174 pkt.
To był naprawdę godny uwagi event. Najwięcej emocji dostarczył nam chyba ostatni bieg „mistrzów”. Prowadzenie przechodziło tu z rąk do rąk. Ten bieg ukazał nam jak dynamicznym sportem jest motocross, że tu, wszystko może się zmienić w ciągu kilku sekund. Wystarczy drobny błąd…
Nie ma też co ukrywać, że podczas GP Hiszpanii, karty rozdawali „pomarańczowi”. Po nie ciekawym rozpoczęciu sezonu, chłopaki wracają do formy. Dzięki temu na kolejne GP szykuje nam się ciekawa rywalizacja, z niebiesko – pomarańczowym akcentem. Następny event już za dwa tygodnie, tj. 31maj. Tym razem uczestnicy Mistrzostw Świata zawitają do Wielkiej Brytanii. Bądźcie z motormax.pl!