8. Runda Motocrossowych Mistrzostw Świata 2010 – GP Niemiec. Relacja.
Autor: Łukasz "MXracer"
W miniony weekend przyszło nam się zmierzyć z 8. już rundą tegorocznych zmagań MX. Tym razem zawodnicy zawitali do rodzinnego kraju m.in. Maxa Nagla i Kena Roczena – Niemiec. Panowie mieli więc coś do pokazania. Czy jednak wszystko poszło zgodnie z ich założeniami? Przeczytajcie sami.
W chwili obecnej cały glob żyje Piłkarskimi Mistrzostwami Świata, no i nie ma się co dziwić – w końcu Mundial nie rozgrywa się co roku. Nie oznacza to jednak, że GP MX 2010 ustały. Wręcz przeciwnie! Zabawa zaczyna nabierać coraz to szybszego tempa, a potwierdzeniem tego sformułowania, było ósma 8. runda, w niemieckim Teutschenthal. A było to tak…
KLASA MX2:
Tego po prostu nie da się ukryć, ani podważyć - pogrom w tegorocznych zmaganiach 250-tek sieje Francuz, Marvin Musquin z fabrycznego zespołu KTM, który również zbiera zasłużone laury. Dobrego słowa nie można również pożałować Kenowi Roczenowi z temu Suzuki, który sezon 2009 mocno wziął sobie do serca i konsekwentnie dąży do postawionego sobie celu. Nie będzie łatwo, bo Musquin wysoko stawia poprzeczkę, ale… ale przenieśmy się już do Teutschenthal.
Bieg 1:
Lekkie zachmurzenie, temperatura powietrza – optymalna, trasa, jak wszystko co niemieckie – przygotowana perfekcyjnie, więc można było zaczynać. Riderzy byli już na swoich pozycjach i tylko czekali na opuszczenie bramek, które sygnalizowały start pierwszego biegu. Jeszcze nie wziąłem długopisu do ręki, a bramki już poszły w dół! Piekielny ryk kilkuset decybeli spowodował, że Ziemia aż zadrżała co z kolei przełożyło się na to, że piłka częściej, a w zasadzie – tylko - wpadała do bramki Wybrzeża Kości Słoniowej, a nie Brazylii. Jak to się mówi, wszystko ma swoje wytłumaczenie ;) Niczym wystrzelona z łuku Robina strzała, ku bramie popędził Jefrey Herlings (KTM) z numerem #111 na tablicy i to właśnie jemu przypadł tytuł Hooleshotera w tym biegu. Zaraz za nim usadowił się jednak jego zespołowy kolega, wspomniany na początku Musquin, a na trzecim Steven Frossard z Kawasami. Czwarty był Simpson, a piąty Roczen. Taka kolejność nie trwała zbyt długo, bo już pod koniec pierwszego okrążenia na prowadzenie wybił się Marvin Musquin i jak warto tutaj dodać – nie oddał go już nikomu do końca wyścigu. Na pięć minut po starcie rozpoczęła się gorąca walka o drugą pozycję pomiędzy broniącym się Herlingsem, Jeremym van Horebeekiem, którego w tym sezonie widzimy na pokładzie Kawy oraz Simpsonem. Walka rozstrzygnęła się jednak szybko, bo Herlings odkręcił ostro roller i nie dał cienia szans rywalom. Do ataku przystąpił z kolei Roczen – i to bardzo skutecznie. Shaun musiał się pogodzić ze spadkiem na piątkę. A co u lidera? Otóż bardzo pozytywnie – Marvin tylko zwiększał swoją przewagę. Znacznie ciekawiej było za jego plecami… Otóż Van Horebeek rozpoczął szarżę na Herlingsa. Po krótkiej walce Herlings uległ, rider Kawy okazał się szybszy po zewnętrzej, i tak oto Holender spadł o jedno oczko w dół. To jednak nie był koniec jego kłopotów… Bowiem na oko wziął go sobie Roczen. Herlings „tanio skóry nie zamierzał sprzedać” i rozpętała się piękna bitwa. Do punktu zwrotnego doszło zaraz za sekwencją trzech hop – Roczen wyprzedził Jefrey’a i tym samym wskoczył na czwórkę, przed sobą miał już tylko Frossarda, Horebeeka i Musquina. Ale co to! Roczen miał małe problemy z goglami, więc… więc je wyrzucił! Nie było to z pewnością najlepsze wyjście, ale najwidoczniej jedyne. Od tej pory Ken musiał bardzo uważać, by nie dostać glebą „po oczach”. Pech dorwał jednak wyprzedzonego przed chwilą Herlingsa, który zaliczył glebę. Na szczęście nic się nie stało, mimo to Jeff postanowił zakończyć wyścig i numer #111 zjechał do boksu. Tak więc Musquin, Horebeek, Frossard, Roczen, Osborne. Koniec wyścigu był coraz bliższy i Osborne zaryzykował – i jak najbardziej słusznie. Roczen bronił się jak mógł, ale uległ. Nie było mowy o kontynuowaniu boju bez gogli na oczach. Na szóstym miejscu był Simpson i na trzy zakręty przed metą nic nie zapowiadało, by miało się to zmienić. A jednak! Shaun zaliczył bardzo głupią glebę, której konsekwencją był spadek na 9 miejsce. Musquin wygrał bieg, z blisko 5s. przewagą. Drugi był Horebeek, Frossard trzeci, Osborne czwarty, Roczen piąty, a Tunus szósty.
Bieg 2:
Bieg drugi tym razem przypadł… Kenowi Roczenowi, który jak powiedział, tak zrobił i nie zawiódł swoich niemieckich kibiców. Ken zaliczył perfekcyjny start i już od pierwszego lapsa stał się oficjalnym liderem wyścigu. Tytuł ten przywarł do niego na całe 18 okrążeń, po to, by na mecie zjawić się jako pierwszy. Zwycięzca biegu No.1 – Musquin, który po starcie odnalazł się na trzeciej lokacie. Szybko, bo już na trzecim lapsie stał się wiceliderem tego biegu. Podobnie jak w przypadku Roczena, miejsca tego nie oddał nikomu. Starał się o to Zach Osborne, ale bezskutecznie i Amerykanin musiał być zadowolony z trzeciego. Walka o czwartą pozycję była już nieco bardziej napięta. W pierwszej fazie czwórkę obstawiał Steven Frossard, jednak nie trwało to długo, bo szybko „przeskoczył” go Simpson, który trwał tak do szóstego lapsa. Później musiał przyznać wyższość Christopherowi Charlierowi, a tym samym spaść o jedno oczko w dół. Ale to nie był koniec walki… powolnymi kroczkami piął się w górę Frossard i… i odbił swoją pozycję z pierwszego okrążenia. Nie dał już nikomu szans i to właśnie on ostatecznie obstawił miejsce czwarte. Piąty był Tonus, a szósty Charlier z Yamahy.
Klasa MX2 – wyniki po GP Holandii:
1. Marvin Musquin, Francja, (KTM)
2. Ken Roczen, Niemcy, (Suzuki)
3. Zach Osborne, USA, (Yamacha)
4. Steven Frossard, Francja, (Kawasaki)
5. Jeremy van Horebeek, Belgia, (Kawasaki)
Klasa MX2 – klasyfikacja generalna (po 8 rundach):
1. Marvin Musquin 365 pkt.
2. Ken Roczen 288, pkt.
3. Steven Frossard, 268 pkt.
4. Jeffrey Herlings, 241 pkt.
5. Zach Osborne, 233 pkt.
KLASA MX1:
W klasie MX1 zaczyna się coraz więcej dziać. Nie zmienia to jednak faktu, że liderem wciąż pozostaje Antonio Cairoli i jego KTM 350 SX-F. Drugi w czołówce, po 8. rundach, usadowił się Clement Desalle, a trzeci wracający do formy…Philippaerts.
Bieg 1:
W biegu pierwszym najszybszy okazał się Ken De Dycker, który po czasie 40:39.611 dotarł do mety zaliczając przy tym osiemnaście okrążeń. Po starcie klasyfikował się jednak na czwartej pozycji, ale nie trzeba było dużo czasu by wskoczył na prowadzenie. Od szóstego okrążenia Ken stał się liderem wyścigu i tak pozostało do ostatniego. Dobrą jazdę pokazał również David Philippaerts z Monster Yamahy, z co w rezultacie przyniosło mu drugą lokatę. Belg, Clement Desalle, który zaliczył fantastyczny start – drugi na pierwszym okrążeniu, ukończył bieg na trzecim miejscu. Nie dali mu rady Xavier Boog, który był czwarty, Max Nagl – piąty oraz Antonio Cairoli, któremu nie poszło specjalnie w tym biegu…
Bieg 2:
Znacznie lepszy rezultat „włoski ogier” osiągnął w biegu No.2. Po pełnym emocji starcie, Cairoli zaczął swój wyścig od trzeciej pozycji. Przed nim byli tylko Francuz, Boog i prowadzący – Max Nagl, na którego widok kibice ożywali. Swoją chęć awansu Włoch rozpoczął równomiernie z Boogiem, wpływ na to miał jednak drastyczny spadek Maxa…i to aż na piąte miejsce. Tak więc na prowadzeniu przez najbliższe dwa okrążenia utrzymywał się Boog, drugi był Cairoli, a trzeci…. Desalle. I to właśnie on wprowadził najwięcej zamieszania do zabawy. Na piątym okrążeniu wbił się na miejsce Cairoliego, ale to mu nie wystarczyło – przypuścił atak na Booga. Rezultat? Nowy lider wyścigu! Chwilkę później na ogon wsiadł mu Tony, który poradził sobie z Xavierem, ale hola hola! Co to? Z prędkością dźwięku nadciągał z tyłu Ken De Dycker i jego „Dark Yamaha”. Belg piął się w górę tabeli w zawrotnym tempie. Cairoli i Desalle musieli ulec – nie mieli szans. Tony spadł więc na trzecią lokatę, ale na 16 okrążeniu wziął się za Desalla i z takim rezultatem ukończył wyścig. De Dycker, Cairoli, Desalle – tak wyglądała pierwsza trójca, po drugim biegu. Maxi Nagl nie zachwycił do końca swoich kibiców, oczekiwali pudła. Musieli więc, podobnie z resztą jak sam Max, zadowolić się z 7. miejsca. Drugi rider mrocznej Yamahy – Philippaerts, tym razem gorzej, bo piąteczka. Lukę pomiędzy Naglem a Davidem wypełnił jadący z #39 - Guarneri.
Klasa MX2 – wyniki po GP Holandii:
1. Ken De Dycker, Belgia, (Yamaha)
2. Clement Desalle, Belgia, (Suzuki)
3. David Philippaerts, Włochy, (Yamaha)
4. Antonio Cairoli, Włochy, (KTM)
5. Xavier Boog, Francja, (Kawasaki)
Klasa MX1 – klasyfikacja generalna (po 8 rundach):
1. Antonio Cairoli, 341 pkt.
2. Clement Desalle, 276 pkt.
3. David Philippaerts, 267 pkt.
4. Ken de Dycker, 251 pkt.
5. Maximilian Nagl, 248 pkt.
To byłoby na tyle jeśli chodzi o GP Niemiec. Następna runda już w najbliższą niedzielę, tj. 27.06.2010. Tym razem wraz z całą MX-śmietanką przeniesiemy się do pięknej Łotwy. Bądźcie z nami!