nowodwor
Inauguracyjna Runda Motocrossowych Mistrzostw Świata - Faenza
Dodano: 2009-03-30 17:54:40
Autor: Łukasz "MXracer"


Matka Natura zaskoczyła wszystkich. To co przygotowała na inauguracyjną rundę Grand Prix przeszło po prostu ludzkie pojęcie! Rywalizacja zawodników przemieniła się w wojnę, wojnę o przetrwanie. Na co dzień suchy i szybki tor w Faenza, pod wpływem ulewnych deszczy zmienił się w zabójcze bagno, które pochłonęło niejednego ridera. Można powiedzieć, że pogoda była drugim po trudnym torze rywalem zawodników. W takich warunkach organizatorzy nie mieli wyjścia odwołując bieg drugi zarówno w klasie MX1 jak i MX2. Zacznijmy jednak od początku…

 Niedziela 29 marca 2009 roku. Motocrossowi kibice na całym świecie niecierpliwili się już od samego poranka. Europę przykryły jednak deszczowe chmury. Od najwcześniejszych godzin na wszystkich forach poświęconych motocrossowi, ludzie rozprawiali nad pierwszą rundą sezonu. Najczęściej zadawanym pytaniem było odwieczne: „kto wygra”? Zdania były podzielone. Mogliśmy wyróżnić podział na trzy „obozowiska” – opozycję Ramona, zwolenników „pomarańczowych” i włoskiego ogiera – Mr Cairoliego. Czas uciekał nieuchronnie. Do oczekiwanej od tygodni godziny 12 pozostało kilka minut….

 
Klasa MX2:
A we Włoszech napięcie rosło. Zawodnicy z nutką przerażenia patrzyli na to co stało się z torem. Nie wiedzieli jednak, że najlepsze dopiero przed nimi. Zmagania rozpoczęli riderzy z klasy MX2. Wszyscy byli już na miejscach – 15’’, 5’’ – i ruszyli! Od samego początku zrobiło się niezłe zamieszanie. Na pierwszym zakręcie, faworyt kibiców o „pomarańczowych sercach”, Shaun Simpson zaliczył niefortunną glebę. Starał się nie tracić wiary i w miarę szybko się pozbierał, co nie było jednak w tych warunkach takie łatwe. Simpson znalazł się na 37 pozycji! Było więc co nadrabiać. W międzyczasie na prowadzenie wysunął się Tarroux, tuż za nim, w „walce o przetrwanie” uplasował się Jeremy Van Horebeek przed Loicem Larrieu, Marvinem Musquin’em i Xavier Boog’iem. Na siódmej pozycji znalazł się Nicolas Aubin, a zaraz za nim, na ósmej lokacie jechał Rui Goncalves. Zawodnicy po prostu tonęli w błocie! Jeden z podjazdów śmiało można nazwać „death hillem” – podjazdem śmierci. Nie bez powodów. Pochłonął bowiem niejednego zawodnika. Żółta flaga na tym etapie była cały czas w ruchu. Ci którzy jeszcze liczyli się w walce, musieli liczyć się z tym, że z każdym okrążaniem będzie gorzej. Na podjeździe „zakopało” się tylu riderów, że jadący po zwycięstwo musieli się nieźle napracować by ich wyminąć. Osamotniony motocykl, po siodło zatopiony w błocie to normalny widok podczas niedzielnych zmagań. Zawodnicy praktycznie co okrążenie zjeżdżali do boksów by zmienić rękawice, założyć nowe gogle czy też oczyścić motocykl z ciężkiego jak cement błota! Setki kibiców obserwowało te dramatyczne zmagania, również stojąc w niezłym błocie. Wróćmy jednak do samej rywalizacji. Już po paru okrążeniach na prowadzenie wysunął się jeździec zespołu KTM - Van Horebeek. W jego kierunku zmierzał „nakręcony” Francuz - Gautier Paulin, jeżdżący dla zespołu Kawasaki. Na ostatnich okrążeniach Gautier wpadł dosłownie w trans. Nie straszne były mu błotne hopy czy też śmiertelne podjazdy – jechał po zwycięstwo. Nie mogło być inaczej – prowadzący Jeremy musiał ustąpić miejsca „zielonemu”. Francuz przejeżdża linię mety jako pierwszy i staje się tym samym pierwszym zwycięzcą GP w klasie MX2. Drugi dojechał Van Horebeek, a zaraz za nim stawia się Marvin Musquin z Hondy, który przez większość wyścigu utrzymywał swoją dobrą, trzecią pozycję. Czwarty był Włoch - Davide Guarneri (Yamaha), Joel Roelants z KTM był piąty, zaraz przed dosiadającym Yamahę Alessandrem Lupino. A co działo się za plecami pierwszej szóstki? No właśnie. Goncalves stracił swoją 8. pozycję spadając w dół stawki, bo aż na 24 miejsce. Xavier  Boog znalazł się na 12 miejscu. Deny Philippaerts był 15. Prowadzący w początkowej fazie Jeremy Tarroux zakończył wyścig na 18 pozycji. Zawodnik fabrycznego zespołu TM Racing, Czech Martin Michek znalazł się na czwartej pozycji od końca. Warto pochwalić Shauna Simsona. Fabryczny zawodnik „pomarańczowych” potwierdził swój olbrzymi potencjał! Z 37. lokaty, po wielu trudach i zmaganiach zakończył wyścig na całkiem dobrym, 11 miejscu. Osobiście nie był zadowolony, ale nie jeden by się poddał.

 „To był dla mnie świetny dzień. Od samego początku czułem się bardzo dobrze na moim motocyklu. Na początku nie zmieściłem się w bramie, zrobiło się ciasno i moja pozycja była dość odległa, ale zdołałem utrzymać się w połowie stawki. Byłem na 17. pozycji a i tak na przedostatnim okrążeniu udało mi się wywalczyć prowadzenie. Wygrałem, ale wiem, że nie będzie mi łatwo utrzymać ten tytuł w następnych wyścigach. Jest to jednak dla mnie wspaniałe uczucie – sytuacja z zeszłego sezonu była już dla mnie frustrująca. Jestem głodny rywalizacji i naprawdę zdeterminowany, co ukazuje mój wczorajszy wynik. Każdy w zespole daje z siebie wszystko i wszyscy są jeszcze bardziej zmotywowani niż kiedykolwiek. Jak chcemy coś osiągnąć to musimy pracować non – stop na pełnych obrotach, bo w końcu konkurencja nie śpi.” – mówił Gautier Paulin.

 
Wyniki po Faenza/klasyfikacja generalna MX2:
1. Gautier Paulin (25)
2. Jeremy van Horebeek (22)
3. Marvin Musquin (20)
4. Davide Guarneri (18)
5. Joel Roelants (16)
6. Alessandro Lupino (15)
7. Nicolas Aubin (14)
8. Marco Maddii (13)
9. Valentin Teillet (12)
10. Jake Nicholas (11)

 

Klasa MX1:
Zawodnicy tej klasy byli w pewnego rodzaju lepszej sytuacji, ponieważ widzieli co przeszli ich koledzy z MX2. Wszyscy ustawili się przy bramkach i byli gotowi do startu. Ostanie sekundy, silniki wchodzą na obroty i bramki opadły! Wszyscy mimo fatalnych warunków ruszyli bardzo szybko. Jak z procy wystrzelił oblatywacz Suzuki – Steve Ramon. Za jego plecami zrobiło się „pomarańczowo”. Na ogonie siedzieli mu kolejno Maxi Nagl i Jonathan Barragan. Marc De Reuver był na czwartej pozycji. Po „oponie” deptał mu Josh Coppins z Monster Yamahy i Aigar Leok. David Philippaerts był na 9. pozycji tuż przed Tomem Churchem. Ramon jechał świetnie, lecz prowadził krótko, bo tylko jedno okrążenie. Jego pozycją zainteresował się bowiem Marc De Reuver. Błotne kłopoty dorwały Barragana. Na jednym z odcinków Jonathan nieźle się zakopał, co przekreśliło jego szanse na zwycięstwo. Nagl również spadł kilka oczek w dół. Za to instynkt zwycięscy obudził się w Tanelu Leok, który szybko awansował, z odległej 11 pozycji, aż do pierwszej szóstki. Na szóstym okrążeniu doszedł Marca De Reuver’a i obaj panowie zaliczyli przez to małą kolizję. Leok jednak osiągnął swój cel i wskoczył na prowadzenie, którego nie oddał już do samego końca – został pierwszym zwycięzcą w tegorocznym GP w klasie MX1. Yamaha ma więc powody do zadowolenia. Na drugim miejscu stawił jeździec Suzuki - Ken de Dycker. Clement Desalle z Hondy stanął na najniższym, ale przez wielu upragnionym, trzecim stopniu podium. Aigar Leok czwarty, Antonio Cairoli, który podczas tego wyścigu również miał wiele ciekawych przygód, m.in. wypadnięcie z toru, znalazł się na piątej lokacie. Coppins jadący z numerem szóstym, zajął szóste miejsce, a Maxi Nagl siódme. Church ósmy, a Mistrz Świata z klasy MX1 – Philippaerts był dziewiąty, tuż  przed Barraganem. Ramon z pierwszej pozycji spadał na 11. Nie zbyt dobry występ odnotował również Sebastien Pourcel, który był 24, ale w jego przypadku samo ukończenie wyścigu w tak trudnych warunkach można uznać za spory sukces. Jak wam niedawno pisaliśmy, Sebastien cały czas wraca do formy, którą stracił po poważnym wypadku w zeszłym sezonie.

 „Od początku wiedziałem, że będzie dobrze. Nie lubię bowiem tego miejsca - tor jest naprawdę szybki i jeżeli się źle zacznie to już po Tobie. Na szczęście przyszedł deszcz i wszystko się zmieniło. W prawdzie odbył się tylko jeden bieg, ale wraz z moim trenerem i ludźmi z zespołu stwierdziliśmy, że jestem w pełni gotowy do kolejnych zmagań, na przestrzeni najbliższych trzech tygodni i muszę dąć z siebie bardzo dużo, bo szkoda byłoby stracić w łatwy sposób tak cenne punkty.” – oznajmił Ken De Dycker.

 
Wyniki po Faenza/klasyfikacja generalna MX1:
1. Tanel Leok (25)
2. Ken de Dycker (22)
3. Clement Desalle (20)
4. Aigar Leok (18)
5. Antonio Cairoli (16)
6. Joshua Coppins (15)
7. Maximilian Nagl (14)
8. Tom Church (13)
9. David Philippaerts (12)
10. Jonathan Barragan (11)
 

W motocrossie jak w kalejdoskopie. Wszystko może się zmienić pod wpływem chwili. Świetnie ukazały nam to zawody w Faenza, których dramatyzm przyprawił niejednego o ciarki. Chociaż został przeprowadzony tylko jeden bieg, to kibice nie mogą narzekać na brak emocji. W ciężkich warunkach człowiek i maszyna zdani są tylko na siebie…
Cóż teraz pozostało czekać do następnej rudny, jednak nie ma powodu do zmartwień – już 5. kwietnia spotykamy się w Bułgarii. Najszybszą relację z tych zawodów przeczytacie oczywiście na motormax.pl!


Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka