Wyprawa na 125, czyli wypad z Gdańska do Gdyni przez 11 państw
Dodano: 2009-08-19 15:43:19
Autor: Magdalena Grass Witt


Wyprawa na 125!!!, czyli wypad za miasto z Gdańska do Gdyni przez 11 państw, 5 mórz i pokonując ponad 10.000 kilometrów… a wszystko to 125-kami!! Jedziemy przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Syrię, Jordanię, Gruzję, Rosję, Mołdawię i Ukrainę.


„Nie samą pracą człowiek żyje i któregoś dnia postanowiliśmy nieco zaszaleć i wyruszyć w podróż, jakiej nie da się przeprowadzić w ramach standardowego urlopu“ - czytamy na blogu Magdy i Darka z Gdańska, którzy już za kilka dni wyruszają w motocyklową podróż przez 11 krajów – Od Słowacji po Syrię i Jordanię, także Gruzję, Ukrainę i Rosję – w sumie nawiną około 10 tysięcy kilometrów. Sprzęty, jakimi pojadą są raczej niestandardowe i nietypowe na tego typu wyprawę. To ZIPP Manic 125.

W tej chwili trwają ostatnie przygotowania, załatwiania (ech, ta konieczna biurokracja...), a w chwili oddechu – rozmowa z Motormax.pl.

Motormax.pl: Pomysł Waszej wyprawy  na motocyklach, i w dodatku na 125 ccm miał początki rok temu, i to na odległej Dominikanie. Jak to było?

Na Dominikanie byliśmy w listopadzie ubiegłego roku. W trakcie zwiedzania usiedliśmy na takim sprzęcie o pojemności 125 ccm i okazało się, że jeździ się tym bardzo fajnie. Główna zaleta jest taka, choć to może wydać się kuriozalne, że nie jest jakoś super szybko. Dla nas istotne było to, że możemy się przemieszczać, nie męczymy się , nie trzeba pedałować jak na rowerze, jeździ się wolniej niż większymi motocyklami, ale wszystko wokół widzi się dokładniej, mogliśmy w każdej chwili się zatrzymać. Było dużo postojów i byliśmy blisko ludzi, mieliśmy bliski kontakt z miejscami, które przemierzaliśmy. Dlatego ten sprzęt okazał się bardzo fajny do takiego niespiesznego zwiedzania w sytuacji, kiedy nie gonimy czasu, a taki komfort mieliśmy na Dominikanie.
Teraz powtarzamy to w trochę większym wydaniu. Tam zrobiliśmy około półtora-dwóch tysięcy kilometrów w ograniczeniu typowo urlopowym, czyli w dwa tygodnie.  Teraz mamy jeszcze większy luksus czasowy, ponieważ postanowiliśmy sobie, że jedziemy tyle, ile po prostu trzeba. Jeżeli będą to dwa miesiące, to dwa miesiące, jeżeli trzeba będzie nieco dłużej, no to będą, powiedzmy – trzy.
Wymyśliliśmy sobie, że ten sprzęt będzie idealny, żeby poczuć dokładnie miejsce i nie odcinać się za bardzo od tych terenów, jakie tam będziemy podziwiać. Natomiast sam pomysł wyprawy i cel – mowa o Jordanii - pojawił się jeszcze wcześniej. Podczas wcześniejszych podróży otarliśmy się niejako o tą Jordanię. Widzieliśmy Akabę, widzieliśmy tą słynną flagę jordańską, która dominuje nad miastem. Jest wielkości niemal boiska piłkarskiego a dodatkowo zawieszona na maszcie o wysokości około 140 metrów. Powiem tak – na jednych robi wrażenie Wieża Eiffla, na innych Statua Wolności, jak zobaczyłem flagę, to pomyślałem – „kurczę, muszę tam być”. No i będę.
Wcześniejsze wyprawy nie były motocyklowe, dwa koła pojawiły się na wspomnianej Dominikanie. Zdarzyło nam się sporadycznie jeździć motocyklem po Polsce, nie były to długie trasy.

MM: Dlaczego akurat Zipp 125 i jak należy przygotowujecie ten sprzęt do tak długiej i wyprawy?

Nie jesteśmy jakoś specjalnie doświadczeni w tym zakresie. Tak naprawdę pewnie w trasie się okaże, czy przewidzieliśmy odpowiednio wszystkie sytuacje  i potrzeby, czy też nie. Pewnie wyjdzie w praniu. Na Dominikanie w ogóle nie mieliśmy przygotowanego sprzętu - był wypożyczony na miejscu, dość mocno zużyty, po prostu dało się tym jeździć. Nie robimy jakiś super dużych i profesjonalnych przygotowań, wszystko jest odrobinę spontaniczne.
Przyłożyliśmy się jednak do poszukiwań sprzętu. Generalnie rynek motocykli o pojemności 125 jest w Polsce dość ograniczony, nie ma jakiegoś bardzo obszernego wyboru. Szukaliśmy też czegoś na naszą kieszeń - co jest tanie, a już cieszy się dosyć dobrą renomą na rynku. Zipp pojawiał się często na forach dyskusyjnych i w rozmowach z ludźmi, którzy takim sprzętem jeżdżą. Więc stwierdziliśmy -  „dajemy szansę Zippowi” -  i tak zostało.
Mamy dwa motocykle, bo wiadomo, że na 125 dwie osoby i bagaż to mogłoby być trochę ryzykowne. Wspominam co prawda na blogu  kiedy byliśmy na Dominikanie widzieliśmy, jak ludzie jeżdżą na małych motocyklach na zasadzie pojazdu rodzinnego, np. obładowany jakimś rzeczami plus cztery osoby. I gdyby zapytać Dominikańczyka, czy w dwie osoby da się pojechać, to pewnie by odpowiedział: jasne i to całkiem wygodnie. My wybieramy jednak opcję bardziej europejską, czyli każdy swój motocykl plus bagaże.

MM: Jakie są koszty takiej wyprawy, czy staraliście się o sponsoring?

Mieliśmy sporo szczęścia ze sponsorami. Najpierw był pomysł, poszukiwanie sprzętu, a jak już wybraliśmy, to postanowiliśmy zainteresować przefiltrowane firmy. A nuż  uda się uzyskać trochę wsparcia. I faktycznie je otrzymaliśmy.
Mamy czterech sponsorów – Modeka, producent odzieży motocyklowej, Zipp – firma, która ostatecznie zdecydowała się nam swoje motocykle użyczyć. Co nas ucieszyło, bo nie będziemy musieli wykładać pieniędzy zakup. Czyli właściwie testujemy dla firmy motocykle, a sami mamy frajdę z wyprawy. Od urządzenia z telefonem, GPS, możliwością przeglądania przewodników, itp. No i Intercars, czyli kaski Sharka.
Jeżeli chodzi o koszty, to trudno nam będzie podać jedną kwotę, która by zamknęła całą wyprawę. Tym bardziej, że pewne koszty są dla nas zaskakujące:  jak na przykład przeprawa do Rosji, zupełnie inne pieniądze niż przewidywaliśmy w pierwotnym budżecie.

MM: Jak zdobywaliście informacje o krajach, do których jedzie? Rozmowy i znajomości z tymi, którzy tam byli, czy poprzez internet?

Kontakt osobisty z ludźmi, którzy by podróżowali gdzieś tam w głąb Turcji, Syrii, Jordanii, Gruzji – raczej zerowy. Internet jest niezastąpiony – udało nam się poprzez fora podróżnicze nawiązać kontakt z osobami, które podobne trasy pokonywały, może niekoniecznie motocyklem, ale znają realia danych miejsc.  Przy okazji mogę też każdemu polecić z własnych doświadczeń podróżniczych z plecakiem, przewodniki z serii „Lonely Planet”, choć bywa różnie z ich aktualizacją i może się okazać, że opisany hotel jest już od roku zamknięty, jak sami się zresztą boleśnie przekonaliśmy podczas wyprawy do Kenii. Ale rzeczywiście w wielu miejscach pozwalają się odnaleźć. Inna sprawa, że my też nie stawiamy na jakiś szczegółowy i drobiazgowy plan tej podróży, tak chcemy troszeczkę popłynąć i zobaczyć, co nas spotka.

MM: Co jeszcze przed wyruszeniem? Formalności? Dokumenty?

To, co głównie nas czeka to robota papierkowa, czyli wszystkie pozwolenia. Wtrącę cenną informacja dla ludzi przygotowujących podobne do naszej wyprawy - problemem są nie tylko wizy, ale w przypadku, gdy ktoś wybiera się w podróż nie swoim motocyklem, a taka będzie nasza sytuacja – okazuje się, że wymagania formalne ze strony państw, przez które będziemy jechać są dużo większe. Trzeba mieć dodatkowe pozwolenia, trzeba tłumaczyć umowy użyczenia na kilka języków, trzeba jeździć do ambasad, żeby te tłumaczenia były potwierdzone, odwiedzić polskie MSZ, żeby te pozwolenia uzyskały dodatkową wiarygodność poprzez kolejną pieczątkę.

MM: Jakieś obawy związane już z podróżą? Pogoda, sprzęt, ewentualne awarie, czy też może odmienne  kultury?

Jeżeli chodzi o kulturę to się specjalnie nie obawiamy. Będziemy jechać w większości przez państwa muzułmańskie i wbrew temu obrazowi islamu, który jest w mediach, generalnie to przyjazna religia. Ludzie ją wyznający są bardzo pozytywnie nastawieni do podróżników i potrafią mile zaskoczyć szczerą, spontaniczną pomocą. Różnice kulturowe nas nie straszą, bardziej intrygują i ciekawią. Jest oczywiście obawa o to, czy sprzęt wytrzyma, miejmy nadzieję, że nie będzie żadnego problemu, ale… jestem w stanie sobie wyobrazić, że awaria, na przykład na pustyni syryjskiej, może poważnie dokuczyć . Jednak nie nastawiamy się z góry na przykre niespodzianki. Ale fakt, że czy takim, czy innym motocyklem, czy też samochodem - obawa o awarie towarzyszy zawsze . W sumie liczymy jednak przede wszystkim na to, że przeżyjemy frajdę i przygodę.

MM: Podczas tych dwóch-trzech miesięcy będziecie się dzielić na bieżąco relacjami z wyprawy?

Będziemy się mobilnie łączyć z blogiem za pomocą telefonu. Nie stracimy zupełnie kontaktu ze stroną, chyba, że będzie problem z zasięgiem – z tego co wiem może się pojawić, na niektórych odcinkach pustynnych w Syrii. Poza tym postaramy się choćby krótkie notki wrzucać „na gorąco”, żeby dać znać, gdzie jesteśmy.
Staramy się teraz pisać więcej z zakresu spraw organizacyjnych, w miarę szczegółowo: samo przekraczanie granic, formalności, opłaty, bo wiem, że sam przed chwila szukałem takich informacji. I już z trasy oprócz zachwycania się widokami chcemy umieszczać również informacje praktyczne, na przyszłość dla tych, którzy pomyślą o podobnej wyprawie.


Przygotowania, porady, plany, trasę, a potem i fotorelację można śledzić na blogu Magdy i Darka:
http://wyprawa125.blogspot.com/  
oraz   
http://share.ovi.com/users/wyprawa125

Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka