Autor: Karol "Rookie"
Michał Szuster - Mistrz Europy E1 z 2007 roku - specjalnie dla
czytelników Motormax.pl odpowiada na pytania tuż przed pierwszym w tym
roku startem w Mistrzostwach Świata Enduro, które już w najbliższy
weekend odbędą się we Słowackim Puchovie.
Już
w najbliższy weekend startujesz w WEC w słowackim Puchovie.
Przygotowywałeś się specjalnie do tych zawodów, czy wjeżdżasz w nie z
marszu?
- Trudno mówić o jakichś specjalnych przygotowaniach w trakcie sezonu,
kiedy to praktycznie start goni start. Na Słowacji wystartuję więc
niejako „z marszu”, jednak wcale nie oznacza to jakiejś ulgowej taryfy.
Każde zawody, bez względu na to czy jest to impreza rangi lokalnej,
mistrzostwa Polski, czy też mistrzostwa Europy czy świata, traktuje
równie poważnie. Zawsze gdy staję na starcie - walczę o zwycięstwo. Nie
inaczej będzie w Puchovie…
Jakie masz oczekiwania przed udziałem w V rundzie World Enduro Championship?
- Najważniejsze dla mnie, że po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją,
znów będę miał okazję pościgać się z najlepszymi. Chcę przede wszystkim
przekonać się jaki poziom prezentuje obecnie światowa czołówka i jak
wypadnę w takim towarzystwie. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie
myślał o odniesieniu sukcesu. Na ten moment jednak, nie jest to mój cel
sam w sobie. Liczy się przede wszystkim mocne przetarcie na słowackich
trasach, bowiem już w połowie sierpnia w zbliżonych warunkach przyjdzie
mi rywalizować o punkty w mistrzostwach Europy.
Czym głównie różnią się zawody rangi Mistrzostw Europy od Mistrzostw Świata? Czy różnica jest naprawdę bardzo duża?
- Przede wszystkim skalą trudności. Zawody rangi WEC są zazwyczaj o
wiele trudniejsze i bardziej selektywne od mistrzostw Europy. Zdarzają
się jednak odstępstwa od tej reguły. Śmiało mogę stwierdzić, że
pierwsze tegoroczne zawody ME w Riom Es Montagne we Francji, nie
ustępowały trudnością imprezom zaliczanym do mistrzostw świata. Stawka
zawodników startujących w WEC jest może mniej liczna, ale za to
prezentująca wyższy i o wiele bardziej wyrównany poziom, niż
motocykliści walczący o tytuły mistrzostw Europy.
Na koniec, powiedz naszym czytelnikom, jak wiedzie Ci się w
Mistrzostwach Europy, bo na tych zawodach skupiasz się w tym roku i
trzeba przyznać, że do tej pory jest nieźle. Jak rozumiem cel jest
tylko jeden – mistrzostwo…
- Oprócz pierwszej rundy wspomnianych zawodów we Francji, gdzie
pojechałem zachowawczo, chcąc się przekonać o mojej dyspozycji po
ubiegłorocznej kontuzji, z pozostałych startów jestem zadowolony.
Szczególnie w węgierskim Tokod złapałem już właściwy rytm, który mam
nadzieje utrzymam do końca sezonu. Wtedy nikt nie odbierze mi tytułu
mistrza Europy. Zamiast jednak cokolwiek obiecywać, wolę nie wybiegać
myślami w przyszłość i skoncentrować się na najbliższym czekającym mnie
starcie.
Życzymy zatem samych zwycięstw i oczywiście tytułu mistrza Europy…
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, a korzystając z okazji chciałbym
pozdrowić wszystkich kibiców, którzy ściskają za mnie kciuki. O ile
tylko dopisze zdrowie, to na pewno ich nie zawiodę. Nie byłoby jednak
co marzyć o sukcesach, gdyby nie sponsorzy i partnerzy „Yamaha Self
Szuster Racing Team”. Najwięcej zawdzięczamy „Yamaha Motor Polska” oraz
firmom „Self” i „Olek Motocykle”, jednak grupa firm i osób prywatnych
wspierających team, którego jestem nie tylko zawodnikiem ale i
menedżerem jest znacznie dłuższa. Wszystkim chcę podziękować za
wsparcie, podobnie jak za współpracę naszym licznym partnerom medialnym
między innymi waszemu portalowi, za rzetelne przekazywanie informacji o
moich kolejnych startach – zakończył Michał Szuster.