nowodwor
Niedźwiedź walczy z królem, czyli Yamaha Grizzly 700 vs. Suzuki KingQuad 750
Dodano: 2009-09-03 13:43:06
Autor: Mateusz Pacuda


Jakoś  nas tak natknęło, żeby testując przeprawowego quada Suzuki - KingQuada 750 porównać go z Yamahą Grizzly 700. Może to średni pomysł, ale co tam. Suzuka była seryjna. Prywatna Yamaha poddana wcześniej kilku modyfikacjom. Mimo nierównej walki udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i wystartować!


Drapieżca, czyli Yamaha Grizzly 700

Historia
Pierwszy model Yamahy Grizzly powstał w 1998 roku i był wyposażony w silnik o pojemności 600ccm. Był to następca Volverine’a. Niedźwiedź szybko przyjął się na rynku, odnosząc spory sukces sprzedażowy. W 2002 roku do produkcji wszedł model 660. Pierwsze niezależne zawieszenie, elektroniczny licznik i doskonała stylistyka, wzór dla innych quadów przeprawowych. Dopiero 5 lat później pojawił się model 700, który towarzyszy nam do tej pory. Pierwszy yamahowski ATV z elektronicznym wspomaganiem układu kierowniczego, o oznaczeniu EPS (Electric Power Stering).

Stylistyka
Grizzly posiada typowo przeprawową bryłę nadwozia. Szerokie błotniki i podesty są dokładnie takie jakie powinny być, zapewniając możliwie dużą ochronę przed dirtem z pod kół. Wyświetlacz LCD jest przejrzysty chodź w porównaniu do Suzuki Kingquad 700 nie najlepiej usytuowany. Podczas jazd testowych musiałem odchylić się lekko do przodu by odczytywać informacje, które mnie interesowały. Jeżeli spojrzymy na G700 to widać, że jest to dzikie zwierze, pełne agresji! Do funkcjonalności tego quada możemy zaliczyć przede wszystkim schowek usytuowany po prawej stronie, prawie identycznie jak u konkurenta oraz schowek pod siedzeniem. Sterowanie napędami w kierownicy, odpalanie i gaz w kciuku są na swoim miejscu i nie ma najmniejszych problemów z ich użyciem. Stylistyka przypadła do gustu wielu użytkownikom na świecie, to już prawie kultowy pojazd ATV 4x4!

Ujeżdżamy Niedźwiedzia
Grizzly 700 nie lubi konkurentów i wie co zrobić by być od nich lepszy, oczywiście jeżeli rider potrafi wykorzystać jego możliwości. Nasz egzemplarz Yamahy posiadał sportowe felgi z Bead Lockiem wraz z offsetem, który był najmniejszy, ale dawał o wiele lepsze prowadzenie. Opony All track bardzo dobrze radziły sobie w każdych warunkach. Ustawione zawieszenie na maksymalnie twarde pozwalało nam na szybkie poruszanie się w ciasnych winklach. Silnik 7-setki pracuje jak przystało na Yamahę. Lekki pomruk, przyjemny dla uszu, daje duży dreszczyk emocji. Yamaha zdecydowanie lepiej niż Suzuki hamuje silnikiem. Grizzly ma inną skrzynię pasową oraz sprzęgło. W tym elemencie Suzuki traci, co szczególnie może być odczuwalne podczas stromych zjazdów. Wracając do Yamahy - silnik jest elastyczny i w porównaniu do KingQuada bardziej szalony. Pomimo mniejszej mocy, Yamaha jest bardziej agresywna, co daje się odczuć od samego początku. Prowadzenie. Nie ma co się specjalnie skupiać na tym elemencie. Znaczek EPS mówi wszystko. Leciutko i komfortowo! Manetka gazu chodź często dochodzi do ogranicznika nie jest sprawia problemów. Po pewnym czasie, kilku jazdach, można wyczuć skrajne możliwości serducha Grizzly. Hamulce w miśku są przyzwoite, choć w kilku momentach testu odczuwałem lepsze parametry hamulców Suzuki, pomimo posiadania słabszych opon. Pozycja kierowcy nie budzi zastrzeżeń, choć kanapa mogłaby być większa. Natomiast jest ona bardzo dobrze i estetycznie wykonana. Napisałem o zawieszeniu, silniku, hamulcach, pozycji to może teraz po prostu czas na moje wrażenia z jazdy. Niedźwiedź w terenie radzi sobie znakomicie. Nieważne czy poruszamy się po dość dużych trawersach czy też w błotnistym terenie. Polecam jednak zadbać o dużo lepsze opony, niż standardowe. Te na których wyjeżdżamy z salonu mają jedną podstawową wadę – szybko się ścierają. Gdyby nie to można powiedzieć, że nie byłoby tragedii. Całokształt daje jednak bardzo fajne wrażenia. Jest szybko, ekstremalnie. W zasadzie to nie wiadomo kto kogo oswaja? Czy my Grizzly czy on nas. W każdym razie dziki zwierz pozwala się dosiąść, dając dużą przyjemność z jazdy.

Na plus
+ mocny i elastyczny silnik
+ wspomaganie kierownicy
+ bardzo ładna stylistyka jak na quada przeprawowego

Na minus
- ułożenie licznika LCD
- seryjne opony
- seryjne zawieszenie bez ustawienia jest zbyt miękkie przez co quad jest mniej stabilny


Królewski orszak, czyli jedziemy Suzuki KingQuadem 750

Stylistyka
Spoglądając na Suzuki ciężko mieć jakieś zastrzeżenia do stylistyki quada. Przód KingQuada  jest atrakcyjny a zarazem delikatny. Można poznać go od razu po dużym grillu i lampie wbudowanej w kierownice. Jeżeli jesteśmy już przy lampie, to jej umiejscowienie i rozmiar możemy od razu zaliczyć na duży plus Suzy, aczkolwiek nie każdemu musi się to rozwiązanie spodobać. Podczas nocnej jazdy jest nie do przecenienia. Użyte plastiki są wysokiej jakości. Tył quada jest surowy, ale nic mu nie brakuje. Tylna lampa od biegu wstecznego to również zaleta KQ. Niedopracowany za to jest tylny schowek. Po dość długiej przejażdżce i otwarciu skrytki najczęściej przywitamy się z wylewającą się wodę i błotem. Strasznie nie podobają mi się błotniki poszerzające. Wyglądają one koszmarnie tak jakby projektanci nie wiedzieli co zrobić i doczepili je w najprostszy sposób w jaki tylko się da.
Funkcjonalność i czytelność instrumentów w kierownicy jest bardzo podobna jak w Grizzly, chodź cyferblat jest o wiele lepiej ułożony. Tak jak wspomniałem po prawej stronie błotnika jest odkręcany schowek, prawie identyczny jak w miśku. Nasz Królewicz wygląda bardzo fajnie, chodź stylistyką znacznie różni się od konkurenta. O gustach jednak się nie dyskutuje.

Odwracanie ról, czyli ujeżdżamy Króla
Mocny silnik, który ciągnie od samego dołu to zaleta tego sprzętu. Nie wyrywa się on tak do przodu jak nasz szalony niedźwiedź, ale za to jest szybszy. Teraz gaźnik to już przeszłość. Elektroniczne wtryski paliwa są już normą. Rzecz jasna zastosowano je w obydwóch pojazdach. Operowanie skrzynią biegów jest proste i bez zarzutu. Nożny hamulec ma zastosowanie sprzęgła przy zmianie biegów. W G700 mamy identyczne rozwiązanie, lecz ciężej manewruję się gałką biegów. W Suzuki jest lekko i płynie. Suzuki postawiło też na bezpieczeństwo. W wyposażeniu dostajemy zrywkę zapłonu. To rzadkość. Ciężko spotkać ją u konkurencji…
Suzy prowadzi się świetnie, chodź pewniej czułem się na Yamaszce. Pewnie dlatego, że posiadała sportowe poszerzające felgi i utwardzone zawieszenie. W Królu dało odczuć się standardowo miękko ustawione zawieszenie. Na początku trzeba być bardziej ostrożnym przy nawrotach oraz winklach przy dużej prędkości. Polecamy pobawić się zawiechem. Amortyzatory w KingQuadzie wybierają dobrze. Dało się odczuć większy komfort niż w dzikim Grizzly. Jeżeli chodzi o teren to Król tutaj góruje. Świetnie radzi sobie w wodzie i błotnistym terenie. W takich warunkach czuje się jak ryba w wodzie :) Pomimo gorszych opon czułem się pewniej prowadząc Królewicza w wodzie. To jego wielka zaleta. Rywal też jest na tym polu niezły, ale jednak nie tak dobry jak quad Suzuki. Pomimo braku wspomagania nie ma większych problemów z prowadzeniem. Strome podjazy i zjazdy to pryszcz dla tego sprzętu.

Na plus
+ duża przednia lampa wbudowana w kierownice
+ komfortowe zawieszenie
+ sprawność w terenie

Na minus
- hamowanie silnikiem
- seryjne opony
- podoczepiane przedłużenia błotników


Czy o czymś jeszcze nie napisałem? TAK! Spalanie… Obydwa quady palą w zasadzie identycznie chodź Grizzly ma mniejszą pojemność baku. To oczywiście odbija się na możliwym do przejechania dystansie.


Podsumowanie
Obydwa modele są świetne. Są to flagowe pojazdy Yamahy i Suzuki. Muszą, więc spełniać większość oczekiwań kupujących.
Suzuki kieruje KingQuada bardziej do przeprawowej i rekreacyjnej jazdy, chodź nie znaczy to że jest to słaby sprzęt. Ma ogromną moc, którą trzeba wykorzystać z głową. Odnoszę wrażenie, że Królewicz jest lepszy w cięższym terenie, a jednocześnie bardziej komfortowy…
Grizzly 700 to trochę inna bajka. Znaczek Niedźwiedzia Grizzly z przodu tuż pod kierownicą mówi o wszystkim. To bardziej szalony sprzęcior, który lubi dość szybką jazdę po leśnych duktach i świetnie sobie z tym radzi…
Wskazanie faworyta jest trudne, a może nawet niemożliwe. Każdy pojazd posiada pewne cechy, które będą pasowały jednym użytkownikom, a nie spodobają się innym. Zwolennicy szybkiej jazdy po leśnych bezdrożach wybiorą Yamahę. Ekstremalni przeprawowcy skorzystają z usług Suzuki.
Porównując te dwa quady chcieliśmy Wam trochę pomóc. Decyzja należy do was i zależy od waszych oczekiwań. Jak zawsze polecamy odwiedzić lokalnego dilera i umówić się na jazdę próbną.

Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka