Honda CB 500
Dodano: 2009-05-30 12:38:38
Autor: Magdalena Grass Witt



Miejskie korki, wypady za miasto, łatwość prowadzenia, niezły wygląd - to wszystko oferuje "cebula", motocykl często i chętnie wybierany przez kobiety, tak samo często i chętnie przez nie chwalony. Dlaczego? - o tym pisze dla nas Kasia "KASIOR", która śmiga CB 500....po Rzymie.

 
Pierwsze moje marzenie o motorze pojawiło się, gdy jako małoletni pasażer starego poloneza byłam świadkiem wyprzedzania go przez sporą grupę harleyowców zmierzających na zlot. Zaczęły się zatem marzenia o motorynce, skutecznie rozwiane przez troskliwych rodziców. Następnie piosenki o „motorowych gangach” i vespach różnej maści utwierdziły mnie w przekonaniu, ze jednoślad to jest to!

 
Marzenia rozbudziły się po raz kolejny, gdy los wymiótł mnie do Rzymu, gdzie trochę ze względów praktycznych, trochę z „kultowych” jednokółkarstwo jest mocno rozpowszechnione. Po kilku miesiącach udręk w środkach komunikacji miejskiej, zdecydowałam się na zakup mojego pierwszego zmechanizowanego jednośladu w postaci małego skuterka 50cc – Aprillia Scarabeo. Początkowo wydawał on mi się strasznie wielką maszyną, którą powoli ujarzmiałam, uzbrojona po zęby (rękawice z ochraniaczami, motocyklowa kurtka, pełen kask i pełne buty nawet w największe upały) stwierdziłam, że jestem gotowa na przesiadkę na troszkę większą maszynę. Do klasyfikacji finałowej poszukiwań idealnego motoru, jako najbardziej zwinne i najlepiej wybaczające błędy okazały się Kawasaki ER5 i Honda CB500. Przeciw Kawie przemawiał bębnowy hamulec przedni, a za Cebulą niezmordowany silnik, hamulec tarczowy i ładniejsza sylwetka. A poza tym - co Honda to Honda ;). Cebula wygrała i tak oto stałam się posiadaczką pięknej czarnej CB z 2001 roku z pozłacanymi felgami.

Już po pierwszych próbach parkingowych wiedziałam, że określenie „prowadzi się jak rower” nie jest bezzasadne. Siodło jest bardzo wygodne, a odległości siedzenie – kierownica – podnóżki, przy moim wzroście (170cm) są idealne i pozwalają na komfortową jazdę nawet na długich trasach. Przyzwyczajona do czterocylindrowego Fazera mojego męża, jako drażniący odbierałam dźwięk silnika - nie opuszczało mnie wrażenie, że silnik lada chwila zgaśnie. I faktycznie, przy niższych temperaturach, bez ssania silnik się nie zapala. Sytuacja nieco poprawiła się po synchronizacji gaźników, ale ten charakterystyczny stukot to jednak rzecz typowa dla liniowych dwucylindrowców i muszę go pokochać.

Używam Cebulkę głównie do dojazdów do pracy, zatem głównie w korkach, i potwierdzam, że m.in. dzięki dużemu promieniowi skrętu i dość wąskiej sylwetce sprawuje się naprawdę znakomicie w miejskim slalomie. Początkowo dość niewprawnie szło mi to kręcenie - okazało się, że wina nie leżała w moim braku umiejętności, a w zepsutym łożysku kierownicy. Wymieniłam je zatem na nowe, stożkowe, które spisuje się doskonale. Po jego wymianie zdawało mi się mieć rok więcej doświadczenia w jeździe :) Trochę brakuje mi mocy na niższych biegach – czasami, by zbytnio nie piłować, muszę wrzucać wyższe biegi, nawet by podjechać mały kawałek, przez co nieraz nieźle się namacham lewą stopą (albo piłuję, a co tam). Cebula wspaniale przyspiesza – jadąc ze stałą prędkością, gdy wydaje mi się, że jadę na maksa, i nagle pojawia się wolny kawałek drogi do wyprzedzania - w kilka sekund zasuwam znacznie szybciej. Nawet przy 4 tys. obrotów można zrobić porządny zryw. Nie do opisania jest to uczucie, gdy widzę jakąś dziurę między samochodami i ledwo zdążę pomyśleć, to już wyprzedzam i ową dziurę zapełniam – rzecz nie do pomyślenia na Scarabeo.

Motorek ten, mimo swoich 9 lat i nabitych 68 tysięcy, nie sprawia żadnych problemów. Do tej pory, oprócz wspomnianej wymiany łożyska kierownicy i synchronizacji gaźników, nie musiałam przy nim nic grzebać. A, puściła uszczelka na przednim widelcu, więc i ją musiałam wymienić. Co do zmian upiększających - do tej pory zmieniłam jedynie oryginalne czarne odważniki na aluminiowe, nieco lżejsze, ale równie dobrze spełniające swoją funkcję. W planach mam zamianę oryginalnych lusterek z dużych okrągłych, na równie duże, ale o fikuśniejszym kształcie. Choć tu wybór nie jest łatwy, bo z obecnymi mam widoczność na dosłownie 180 stopni, a te, które widzę w sprzedaży są zbyt małe, by sobie jedno oko umalować. Prócz tego kusi mnie zmiana kierunków z nieco archaicznych prostokątnych, na bardziej wyostrzone, cały czas jednak duże i dobrze widoczne. Cebulka nie jest zbyt żarłoczna – na pełnym baku robię w mieście jakieś 250 km. Rezerwa jest dosyć złudna – wystarcza (i to nie zawsze!) jedynie na dojechanie do najbliżej stacji benzynowej. Brak wskaźnika ilości paliwa zmusza do ciągłej kontroli przebiegu od ostatniego tankowania lub do zerkania co jakiś czas do baku. Jeśli już o mankamentach mowa, to dodam jeszcze, że brakuje mi zwykłego zegarka i czasem denerwuje mnie dość hałaśliwa zmiana biegów (szczególnie niskich).

Skuter ma na pewno tę przewagę, że można na nim zrobić zakupy dla całej rodziny, na motorze natomiast trudno jest przewieźć choćby kartkę papieru. Pod siedzeniem mieszczą się najpotrzebniejsze narzędzia i nieprzemakalne spodnie, a duża skrytka w sąsiedztwie akumulatora pomieści sporo rzeczy – albo lunch do pracy, albo inne nieprzemakalne akcesoria, czy też aparat fotograficzny na wyprawę bez torby na bak. Ale co motor to motor i potwierdzam, iż Cebulka to doskonały wybór zarówno do użytku miejskiego, jak i na wyprawy za miasto.

Dodaj swój komentarz (kliknij)
statystyka