Crème de la crème motocyklowej turystyki skupia się na stronie www.advrider.com. Zdjęcia i opisy zapierają dech w piersiach a wyobraźnia radośnie produkuje wizje nas samych na tych wspaniałych maszynach, w tych cudownym miejscach.
Tymczasem faktem jest, że zalogowani na advrider to zaledwie 1% ogółu motocyklistów. A reszta? Połykacze asfaltu i mistrzowie cyfrówek. Liczą się nabite kilometry i fotki z zaliczonych miejsc. Bo ważne jest, żeby jechać do celu, zobaczyć kolejny zamek lub ruiny, odkryć knajpę z dobrym żurkiem w chlebku, obfotografować to i powiesić na picassie. To jest ciekawe, dla takiej turystyki warto ruszyć w trasę. A co, jeśli nie ma się celu a chce się polatać?
Ilekroć czytam motocyklowe fora internetowe latanie wokół komina kojarzy się z nudą i koniecznością. Latam, bo muszę polatać, a nie mam pomysłu/czasu/pieniędzy na dalsze wyprawy. Czy zawsze wieje nudą, kiedy poruszamy się w promieniu około 100 km od domu? To zależy od nas samych, od skali naszych oczekiwań.
Jestem motocyklową szczęściarą. Mieszkam w okolicy, która obfituje we wszystko, czego motocyklista potrzebuje. Chcę polatać po nowiutkich asfaltach? Lecę na Czechy albo na polskie drogi świeżo wyremontowane za unijne pieniądze. Dziurawych i wyboistych pseudo-dróg też u nas dostatek, nawet szutry są. Mam i winkle i proste odcinki, mam trasy w górę i w dół. Mogę przebierać w ruinach średnio lub mocno zdewastowanych i zamkach w różnym stopniu wyremontowanych. Każde miasteczko posiada muzeum albo coś, co czyni je wyjątkowym. Obiekty militarne? No problem… Ruchome szopki, zabytkowe obiekty sakralne, unikatowe na skalę europejską – to wszystko mam „pod nosem”.
Przelatać w dwa miesiące ponad 7000 km dookoła domu to nie problem. Problemem może być, jak to zrobić, żeby nie umrzeć z nudów. Dla mnie „latanie wokół komina” to odkrywanie okolicy.
Moja metoda jest prosta. Wyjeżdżam z garażu i kieruję się na skrzyżowaniach na drogę, którą jechałam bardzo dawno temu lub wcale. Obieram tylko ogólny kierunek – zazwyczaj staram się robić pętlę. W ten sposób odkrywam nowe trasy, miejsca, których nie znałam.
Czasami szukam inspiracji i wówczas stosuję mój drugi sposób na trasy – tematyczny. Wymaga minimalnego przygotowania. Jednorazowo objeżdżam punkty, które mają coś wspólnego ze sobą, na przykład odwiedzam dwie twierdze, albo wizytuję drewniane kościółki, czasami ambitnie szukam obiektów wpisanych na listę dziedzictwa UNESCO. W niektóre dni, te z najlepszą pogodą, wybieram atrakcje naturalne takie jak rezerwaty przyrody, skałki albo tamy i zapory wodne. Kiedyś pojechałam specjalnie do miasteczka, w którym odbywają się zawody sidecarów, znalazłam tę informację na jednym z motocyklowych forów internetowych i to mnie zainteresowało. W poszukiwaniu miasteczka trafiłam na zupełnie inny, robiący wrażenie zabytek, do którego wróciłam kilka tygodni później. A czasami po prostu jadę w poszukiwaniu dobrego… obiadu.
Lubię również jeździć w te same miejsca o różnych porach dnia i roku. Widoki, kolory, światło, na nowo kształtują przestrzeń, a zapachy i temperatura powietrza sprawiają, że inaczej odbieram znajomą przecież rzeczywistość.
Nie traktujmy, więc latania wokół komina jako zła koniecznego. To naprawdę mogą być czadowe wyjazdy. Nawet jeśli nie mieszka się w turystycznej okolicy.
Dla niewtajemniczonych zdradzę, że rezyduję w małym miasteczku na Ziemi Kłodzkiej, która potocznie zwana jest Kotliną Kłodzką. Ten polski „rożek” wraz z czeskimi przyległościami tworzy prawdziwy raj dla motocyklistów, stad też mój niekłamany entuzjazm do krótkich wypadów po okolicy.
Moje najciekawsze „odkrycia” podczas latania wokół komina po stronie czeskiej z odległościami od garażu:
Dobrosov (podziemna twierdza, tzw. czeska linia Maginota) – 20 km
http://www.sulinet.hu/oroksegtar/data/Europai_unio_oroksege/Visegradi_orszagok_technikai_2/pages/lengyel/006_cseh_koztarsasag_muszaki_muemlekei.htm
Kuks (zabytkowy kompleks szpitalny z Szopką Brauna na liście UNESCO) – 45 km
http://ftp.czechtourism.com/133premier/pl/cd/pl/memories/memo261.htm
Josefov (miasto-twierdza na liście UNESCO) – 45 km
http://www.josefov.com/josefov_polski.htm
Horice (coroczne wyścigi zabytkowych motocykli, samochodów i sidecarów, w tym roku 6-7 czerwca) – 65 km
http://www.horice.org/cz/kalendar-akci/
Kutna Hora (ossuarium – kaplica czaszek na liście UNESCO) – 115 km
http://www.kulturapogrzebu.com.pl/artykul.php?id=329&txt=Najwieksza_kaplica_czaszek_w_Europie