Z okazji Dnia Kobiet - zamiast goździków i pary rajstop garść wspomnień o PIONIERKACH.
„Babska jazda” nie jest wbrew pozorom wynalazkiem ostatnich kliku lat, czy nawet kilkunastu. Już przed II wojną światową kobiety nie tylko jeździły samodzielnie na motocyklach, ale ustanawiały też rekordy i współzawodniczyły, łamiąc wszelkie konwenanse, w rajdach i wyścigach, na równi z mężczyznami. Swymi wyczynami zapewniły sobie trwałe miejsce w historii.
W MOTORCYCLE HALL OF FAME
www.motorcyclemuseum.org jest ich kilkanaście. Wybrałam cztery, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Swym pochodzeniem reprezentują odpowiednio Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Australię. Dla mnie to obywatelki świata.
Panienki z dobrego domu, potomkinie 8. prezydenta Stanów Zjednoczonych pokazały już w 1916 r., że nie ma rzeczy niemożliwych. Augusta i Adeline van Buren wyruszyły w swą podróż transkontynentalną z zamiarem udowodnienia, że kobiety, tak jak i mężczyźni, są dolne brać udział w działaniach wojennych. Mogą odciążyć żołnierzy pełniąc służbę jako kurierki. Tym samym chciały obalić znaczący argument odbierający kobietom prawo głosu w wyborach, a mianowicie fakt, że słaba płeć nigdy nie była obecna na polu bitwy. W trakcie podróży z Nowego Jorku (4 lipca) do Los Angeles (8 września) to nie brak asfaltowych dróg i innych udogodnień był największym utrudnieniem lecz same czasy i mentalność ludzka. Siostry były wielokrotnie aresztowane nie za przekroczenie prędkości na motocyklach Indian Power Plus (ówczesny koszt maszyny $275) ale za… noszenie męskich strojów! Jakież to było nieobyczajne! Media zachowały się stronniczo i nie podkreśliły wyczynu samego w sobie lecz skoncentrowały się na wychwalaniu sprzętu, określając wyprawę sióstr mianem „vacation”. Augusta podsumowała wyprawę słowami: „Woman can if she will.”
Kobieta renesansu: ścigała się, była kurierką, inżynierem, pisarką, sprzedawcą motocykli, mechanikiem i instruktorką jazdy. Nic dziwnego, zważywszy na fakt, że Teresa Wallach wychowywała się w sąsiedztwie fabryk Nortona, BSA, Triumpha i AJS. Mimo że to koledzy nauczyli ją jeździć, odmówiono jej przyjęcia do miejscowego klubu motocyklowego ze względu na płeć. Nawet rodzice, kiedy już zaczęła brać udział w zawodach i zdobywać trofea, kazali jej trzymać je w ukryciu. Kobieta na motocyklu to nie była rzecz przyzwoita w ówczesnych czasach w purytańskiej Anglii… W 1935 r., wraz z przyjaciółką, Wallach wyruszyła w podróż, którą śmiało możemy określić „gdybym wiedział, co tam jest, to bym się tam nie pchał” – z Londynu do Cape Town, przez Saharę, BEZ kompasu, na motocyklu Panther z wózkiem bocznym i przyczepką… Wyczyn ten zapewnił Wallach akceptację w świecie motocyklowym do tej pory zarezerwowanym dla mężczyzn. Potem było już z górki. Po wojnie odbyła wymarzoną, 2,5-letnią, podróż po Ameryce Północnej (32,000 mil). Tam też osiadła w latach 50’ i zaczęła pracować jako mechanik, założyła salon motocyklowy, szkołę jazdy. W 1970 r. wydała bestseller „Easy Motorcycle Riding”. Współpracowała przy założeniu WIMA (Women’s International Motorcycle Association). O swej pasji powiedziała kiedyś: „Motocykl to narzędzie, dzięki któremu możesz osiągnąć w życiu coś znaczącego. Motocykl to sztuka.”
Nie wyssała jazdy na motocyklu z mlekiem matki, bo jeździła już wcześniej, jeszcze w jej łonie. To w wózku bocznym motocykla ojciec Dot Robinson wiózł żonę do porodu. Los córki producenta sidecarów i dealera motocyklowego był przesądzony – nie było innej możliwości rozwoju jak tylko w kierunku motocyklowym. Przeprowadzka z rodzinnej Australii do Stanów umożliwiła rozkręcenie interesów. To w salonie ojca Dot poznała swego przyszłego męża. Razem zaczęli startować w zawodach i rajdach enduro. Po spektakularnej podróży przez kontynent amerykański, HD zaproponował parze prowadzenie salonu, co też uczynili osiedlając się w Detroit. W 1940 r. Dot poznała Lindę Dugeau i razem pracowały nad założeniem motocyklowego stowarzyszenia dla kobiet. W ten sposób powstało stowarzyszenie Motor Maids, które jest obecnie najstarszą na świecie organizacją zrzeszającą motocyklistki. Dot jeździła jeszcze w wieku 85 lat. W ciągu swego życia przejechała motocyklem ponad półtora miliona mil.
Wraz z nadejściem wiosny każda z nas patrzy tylko w przyszłość – taka jest natura tej pory roku. Warto czasami jednak spojrzeć wstecz i pozwolić sobie na chwilę refleksji: czy to, że jeżdżę na motocyklu w obecnych czasach, które gwarantują maksimum bezpieczeństwa i wygody, jest czymś szczególnym? Pomyślmy czasami o pionierkach, które musiały się zmagać nie tylko z przeciwnościami natury fizycznej czy materialnej, ale również z o wiele trudniejszymi do przezwyciężenia ograniczeniami w ludzkich umysłach. Ile odwagi i wytrwałości, zaangażowania i determinacji miały w sobie przedstawione przeze mnie motocyklistki? Tego i bezpiecznej jazdy w sezonie 2009 oraz wspaniałych pomysłów na wyprawy i ich realizacji życzę wszystkim motonitkom z okazji Dnia Kobiet.
Polecamy:
http://www.motorcyclemuseum.org/halloffame/hofbiopage.asp?id=285
http://www.motorcyclemuseum.org/halloffame/hofbiopage.asp?id=309
http://www.motorcyclemuseum.org/halloffame/hofbiopage.asp?id=78
http://www.wimaworld.com/
http://www.motormaids.org/