Autor: Magdalena Grass Witt
28-letnia Lisa Church, jedna z najmłodszych menadżerów w świecie motocrossu, jest jedyną kobietą stojącą na czele Molson Kawasaki. Od trzech i pół roku umiejętnie zarządza teamem wyścigowym rodziny Church (jej tata stworzył ten zespół, a brat jest zawodnikiem). Doprowadziła do tego, że prowadzony przez nią team stał się kluczowym zespołem Kawasaki w 2008 roku. Lisa opowiadała w bazie Molson Kawasaki w Belgii o swojej niecodziennej pracy.
Kiedy zaczynałam pracę jako menadżer zespołu, mieliśmy trzech kierowców i pięciu członków załogi – trzech mechaników, mnie i kierowcę ciężarówki. W chwili obecnej mamy czterech zawodników i dziesięcioosobową załogę – czterech mechaników, szefa warsztatu, inżyniera, speca od zawieszenia, pomocnika mechaników, tego samego kierowcę ciężarówki i mnie. Mimo że tworzymy duży zespół, mamy świetnych ludzi, którzy ze sobą wspólnie pracują, atmosfera jest przyjemna i wszystko dobrze się układa.
Praca Lisy dzieli się na typowe zajęcia wykonywane w dni pracujące i w weekendy. Zacznijmy od tych pierwszych.
Moja praca jest bardzo zróżnicowana. Tydzień zaczynam od segregowania warunków umów dotyczących podróży na zawody. Czasami wszystko jest łatwe, ale na przykład imprezy w Południowej Afryce wymagają gruntownego przygotowania i dobrej organizacji. Na tego typu zawody musimy wysłać motocykle, załatwić karnety, przeloty, hotele i mnóstwo innych rzeczy.
Następnie prowadzę rozmowy ze sponsorami, składam zamówienia, zaopatruję zespół we wszystkie potrzebne rzeczy. Muszę załatwić wejściówki, rozmawiać z zawodnikami, żeby się upewnić, czy mają się dobrze i niczego więcej im nie trzeba. Zazwyczaj mam także spotkanie z Fredem Lavenge (kierownik rozwoju), żeby wspólnie rozwiązać wszystkie pojawiające się problemy.
Do moich obowiązków należy także udzielanie wszelkich potrzebnych informacji prasowych. Dostajemy całkiem sporo e-maili. Ludzie pytają o pracę i zadają ogóle pytania, więc staram się im odpowiadać. Robię też rozliczenia finansowe, żeby mieć kontrolę nad budżetem i wydatkami.
Kiedy sezon jest w pełni, zazwyczaj wracamy z zawodów w poniedziałek, a wyjeżdżamy w piątek, więc tydzień zwykłej pracy jest krótki. W okolicach czerwca zaczynamy myśleć o następnym roku, dlatego prowadzimy rozmowy z kierowcami i ustalamy skład zespołu na przyszły rok. W tym okresie zazwyczaj odwiedzają nas goście z Japonii, więc mam z nimi spotkania.
Kiedy sezon się skończy, zaczynam mieć dużo więcej obowiązków w pracy. Muszę wszystko przygotować, więc jeździmy na spotkania do Kawasaki do Amsterdamu, żeby omówić strategię marketingową i promocję, a w listopadzie lecę do Japonii na testy. Poza tym przygotowuję kontrakty, zatrudniam nowy personel i załogę, czasami muszę rozwiązać jakąś umowę, rozmawiać ze sponsorami i negocjować warunki na następny rok. Kiedy to wszystko jest już załatwione, pracuję nad budżetem i sprawdzam, na czym stoimy.
Następnie współpracuję z firmami graficznymi, które przygotowują nasze motocykle pod względem kosmetycznym. Zamawiam i załatwiam ubrania dla całego teamu. Jeżeli mamy nowy trailer, jak w tym roku, sprawdzam, czy wszystko jest w porządku. Upewniam się, czy zawodnicy mają zadrukowane koszulki i organizuję udział w zawodach. Zamawiam także części na cały sezon i, jeżeli to wszystko jest już gotowe, pod koniec stycznia robimy sesje zdjęciowe. Zazwyczaj w pewnym momencie mamy wspólny, teamowy posiłek, więc trzeba wszystkich zebrać w jednym miejscu i to zorganizować. Tak więc, jak powiedziałam, moja praca jest bardzo zróżnicowana :)
Podczas wyścigowych weekendów team manager wykonuje trochę inne czynności.
W trakcie trwania wyścigów raczej nie jestem bardzo zajęta, chociaż to zależy od liczby gości. Kiedy przyjeżdżam, organizuję wejściówki. Następnie z Markiem Hardisty (Hottub) sprawdzamy, jak wyglądają warunki na miejscu i w razie czego coś zmieniamy. Poza tym rozmawiam z Fredem, żeby się upewnić, czy wszystko jest w porządku.
Podczas weekendów rozmawiam ze wszystkimi sponsorami, którzy są na zawodach i czasami mam spotkania z załogą. Kiedy trwają sobotnie wyścigi, razem z tatą idziemy do ciężarówki i radiowo przekazujemy różne informacje dla zespołu.
W niedzielę w czasie wyścigów klasy MX2 muszę być uchwytna, ponieważ jeżeli nasi kierowcy radzą sobie dobrze, team menadżerowie udzielają wywiadów dla telewizji. Pomagam też załodze Toma (MX1), która jest znacznie mniejsza. Często rozmawiam z jego mechanikiem przez radio, żeby przekazać mu odpowiednie wytyczne.
Notuję także wyniki. Rozmawiam z kierowcami po każdej sesji treningowej i po każdym wyścigu, żeby się upewnić, iż wszystko jest w porządku. Biorę udział w konferencjach prasowych, udzielam wywiadów i rozmawiam z mediami. Następnie organizuję wywiady i sesje zdjęciowe z naszymi kierowcami. Jestem w składzie trzyosobowego komitetu team menadżerów i w związku z tym mam spotkania z Youthstream, żeby umówić wszystkie kwestie, które pojawiły się podczas wyścigów.
Lisa, jako jedyna kobieta, dzielisz zespołową ciężarówkę z 15 mężczyznami. Nie jest ci ciężko?
Jest w porządku. Na szczęście nie muszę w niej spać, więc nie jest tak źle. Obecnie wszyscy są raczej porządni, dbają o czystość, jak na grupę młodych chłopaków, i wszyscy mają respekt dla innych, a to jest jedną ze składowych tego, co czyni z nas zgrany zespół.
Lisa pracuje u boku swojego taty – założyciela teamu i brata - jednego z kierowców. Ciekawe, czy cieszy się z tego, że, pracuje tak blisko rodziny.
Szczerze mówiąc, tak naprawdę nie pracuję aż tak blisko rodziny, jak mogłoby się innym wydawać. Im nabieram większego doświadczenia w pracy, tym więcej podejmuję samodzielnych decyzji. Z tatą rozmawiam głównie podczas wyścigów, natomiast w tygodniu dyskutujemy okazjonalnie, chyba że muszę podjąć jakąś kluczową decyzję, to wtedy zwracam się do niego.
Toma staram się traktować tak samo, jak innych kierowców. Wydaje mi się, że jest to ważne, żeby tak postępować. Tom nie jest specjalnie traktowany, a prawdę mówiąc, on jest jedynym naszym zawodnikiem, który nie otrzymuje wsparcia fabryki – tak samo było rok temu i on to rozumie. Czasami zdarzają się nam sprzeczki na linii siostra-brat, ale przez większość czasu jest ok.
Lisa lubi współpracować z Kawasaki. To bliska jej firma.
Zawsze byliśmy z Kawasaki i nawet kiedy Tom ścigał się jeszcze jako dzieciak, zawsze robił to na Kawasaki. Nie wyobrażam sobie współpracy z nikim innym. Myślę, że to, co cenimy najbardziej w tej współpracy, to rodzinna atmosferę, o którą dba Kawasaki. Chodzi o to, że Kawasaki ufa swoim zespołom i załodze i to powoduje, że my też im ufamy, bo zawsze wiemy, na czym z nimi stoimy. A poza tym ich motocykle i produkty zawsze były bardzo dobre i myślę, że Kawasaki to jedna z najfajniejszych marek w zielonych i czarnych kolorach.
Lisa od ponad trzech lat kieruje zespołem Molson Kawasaki. Jak na razie idzie jej bardzo dobrze. Jednakże stawia przed sobą kolejne cele do osiągnięcia.
Bardzo chcielibyśmy wygrać Mistrzostwa Wielkiej Brytanii w tym roku i zobaczyć naszych chłopaków na podium w niektórych wyścigach GP. A jeżeli chodzi o plany długoterminowe, chcę rozwijać nasz zespół i, miejmy nadzieję, zdobyć tytuł mistrza świata.
Cóż, Motormaxowi nie pozostaje nic innego, jak życzyć Lisie powodzenia w zamierzonych planach i kolejnych udanych lat w niecodziennej pracy:)